Macierzynstwo

#1 Parodnik Macierzyństwa, czyli matki wspierające

My kobiety, Matki Polki wszechmogące i niemogące, ale jednak mogące, my kobiety matki setki dzieci, na elizejskich polach biegających, o ciąży jako nie-chorobie, dobrodziejstwie i kaznodziejstwie, eko sreko poproszę 5 deko. Co syrop glukozowy palimy na stosie. Rodzisz? Urodziłaś? Witaj w macierzyńskiej parodii.


Sytuacja nr 1
Co powiedzieć przed porodem

Załóżmy że jest przed nami kobieta. Kobieta która nie wie co ją czeka, dla której macierzyństwo to nowość, a porodu boi się bardziej niż kanałowego. Chce się jakoś nastawić bo musi, bo przecież się zderzy z godziną zero. Po pierwsze, nie uświadamiaj jej jak się przygotować do porodu. Że może wybrać dogodny szpital, że warto zmienić położną, jeżeli z tą obecną się nie dogaduje, że warto czasem nawet pójść do psychologa bo to nie wstyd, że można np. podjąć ćwiczenia ułatwiające poród, żeby zabrała ze sobą na porodówkę rzeczy które dobrze na nią wpływają, ulubiony kocyk, poduszkę czy chociażby misia Tadka z dzieciństwa. By ułożyła playlistę, by sama zadecydowała jak woli rodzić i gdzie. Nie, to jest bez sensu. Powiedz jej, że to w pizdu boli, że Cię rozcieli, że się zesrałaś, że nigdy więcej, że tyle czasu rodziłaś że zmieniłaś swoje miejsce zameldowania na oddział szpitalny, a rozwarcie masz do teraz. Bo to jej pomoże. 🙂 Hura, wsparcie górą!

A i jak po wie, że chyba woli cesarkę, to wybluzgaj ją że jest debilem i się przez 3 tygodnie nie podniesie (conajmniej).

A jak naturalnie, to gdybyś ty miała wybór to byś wybrała cesarkę.

A i jeszcze raz przypomnij, że to traumatyczne doświadczenie. Bo kurcze, kobiety trzeba uświadamiać, czyż nie? Po co ma bidulka łudzić się, że to jakoś przetrwa skoro… już można zacząć wiercić jej dziurę w brzuchu, przecież kopniaki po żebrach to za mało. Także…

wspieraj, wspieraj i jeszcze raz wspieraj (tak jak potrafisz, a przecież robisz to najlepiej)

Sytuacja nr 2

Big Cycem czy gra w butelkę

A’ka karmienie piersią, mleko modyfikone i ile karmisz

Karmisz cycem? Jesteś ambasadorką mlecznej krainy? A Twoja koleżanka, przykładowo. Tak dla dobra dyskusji, powiedzmy – urodziła poprzez królewskie cięcie nożem królowej Elżbiety. Męczy się, chce wykarmić dziecko ale jej nie wychodzi? Super sprawa, tu okazja dla Ciebie.
Wyślij jej zdjęcie jak karmisz Antka piersią, jak Antek jest zadowolony. Możesz nawet nagrać filmik. Niech patrzy i zazdrości. Wystaw dojca tak, by widziała że to znacznie więcej niż fontanna czekolady, której pozazdrościłaś na jej ślubie. Niech ma teraz.
Nie mów, że czasem… potrzeba czasu. Nie mów, żeby spróbowała udać się do centrum laktacyjnego, gdzie czekają na nią Panie, posiadające wiedzę i cierpliwość w tej dziedzinie. Nie mów, że może na początek już niech spróbuje modyfikowanym (ta, czas się przeżegnać z życiem, wiem) a może warto spróbować używać laktatora? (że istnieje szansa wypożyczenia sprzętu laktacyjnego, bez bulenia na filipsa, ps. sory filips, nie współpracujemy) I próbować. Tak stopniowo? Nie mów jej że u Ciebie na początku też nie było kolorowo. Nie mów że znasz dobry poradnik. Że może niech popatrzy na jutubach i się od razu nie zniechęca że z jej cycków nie zrobią kegi do mleka. Nie mów, że są nawet matki które posiadają nadmiary w czeluściach swoich zamrażarek i można je od nich pozyskać! Bo i takie są, które chętnie się dzielą tym co najlepsze. Wmawiaj że tylko trzeba karmić cycem, bo takie dziecko będzie zdrowsze niż jej… że jak nie karmi naturalnie to znaczy że się za słabo stara. Nie mów, żeby próbowała tak jak umie, nie mów gdzie może szukać nauki i wsparcia.
Ale… gdy już się jej udało i karmiła, karmi przez jakiś czas… no właśnie.

ILE KARMISZ?

Jeżeli

a) karmiłą TYLKO 3 miesiące to… spójrz na nią wzrokiem a’la: „co z Ciebie za matka?!” a potem dodaj: „ciekawe kiedy Twoja Kasia zachoruje”
b) karmiła 6 miesiący, to zignoruj to że jej wyszło i przejdź do tematu – co to nie mój synek
c) karmi prawie 2 lata, dzwoń na psiarnię, a niech zamkną te samicę, co to patolę sieje (przecież Ty karmiłaś rok i 11 miesięcy, są jakieś granice heloł)

Druga strona medalu: jeżeli to Ty preferujesz modyfikowane, a Twoja psiółka matka stara się wycisnąć z siebie jak najwięcej to delikatnie dowal jej kilka takich pytań: „zrobiły Ci się już rozstępy” „ooo jakie duże cycki, pewnie będą rozstępy” „smarujesz już coś na rozstępy?” „cycki już sflaczały co?” „daruj se, co to za różnica jakie mleko”.
Bo co to za różnica w której sytuacji jesteś, ju du it beta (Ty robisz to lepiej).

Sytuacja nr 3

Gdy kobieta rozważa czy dać dziecko do żłobka

Do żłobka? Dziecko? Jak tam na 115 dzieci są 3 kiełbasy, 2 pieluchy i jedna opiekunka?

Gdzie tyłek się tak odparza że smażą na nim jajówę na kaca dla opiekunki, która przyjdzie na drugą zmianę? Jeżeli Twoja koleżanka matka przypadkiem chce dać dziecko do żłobka i co gorsza… nie iść w tym momencie do pracy!!! takiej pełnoetatowej, tylko ma np. jakiś biznes internetowy (że co? biznes w internecie to praca? lol, od kiedy…) to spójrz na nią tak, jakby była z Sosnowca. Spójrz na nią tak, jak patrzysz na kobietę która gwizdnęła Ci sprzed nosa ostatnią parę botków na jesień, na które czaiłaś się od zeszłej zimy. Spójrz na nią tak, jak na dziecko które kopie w Twoje siedzenie w autobusie, a inna paniusia zwaną matka na to nie reaguje lub reaguje ale nie ma na to wpływu. No, to spojrzałaś? UNIKNEŁA TEGO SPOJRZENIA???! To weź wzdechnij tak… (możesz nawet pierdnąć) tak: „YYYYHHH” i dodaj: ” no wiesz ja to bym go tam nie dawała, słyszałam o tym żłobku od mojej sąsiadki koleżanki ciotki że dziecko Marylki, ta co miała w podstawówce taką śmieszną zieloną bluzeczkę w kropki że jej dziecko ciągle tam chorowało i dostało depresji okołodwulatkowej”. Albo lepiej, pokaż klasę i wiesz, powiedz tak: „Podziwiam Cię, ja nie dałabym rady zostawić dziecka w miejscu, w którym znęcają się nad niewinnymi istotami”, O! Nie mów jej że słyszałaś od koleżanki że dwie przecznice dalej jest fajny żłobek, że dofinansowywują (tego to tymbardziej nie wspominaj, niech płaci). Nie mów, że sama byś dała dziecko pod opieką choć na chwilę, ale bardziej się boisz że nie wypada lub zwyczajnie nie jesteś gotowa na rozłąkę, albo po prostu nie mów, że lubisz zostać z dzieckiem w domu, ale rozumiesz że inne kobiety próbują układać życie po swojemu. Nie, to jest słabe. Nudy, powiedz że „żłobek luj, opiekunki gnój”.

 

Sytuacja nr 4 uwaga…

…szczepionki

Sprawa wygląda tak, że kobieta matka nie ukończyła medycyny. W ogóle to średnio lubiła przyrę, a na widok igieł jej słabo. Jednak dziecko ma, kiedyś się szczepiło, ją szczepili i ona też myśli czy szczepić. Zacznij od tego, by zaprosić ją do udziału w merytorycznej dyskusji na temat szczepień w jednej z matczynych grup na fejsbuku. Tam dostanie niesamowitego wsparcia i zaparcia. Jeżeli chce szczepić, a Ty nie szczepiłaś, to zacznij od: „OSZALAŁAŚ? Nie czytałaś w internecie? W Warszawie Cię nie było? Kochasz swoje dziecko? Hasztagu instamatka używasz?!” Powiedz jej, że jak zaszczepi to na pewno jej dziecko przestanie się rozwijać.

Jeżeli jednak Ty szczepiłaś a ona nie szczepi to daj upust swojemu zatwardzeniu. Pokaż jej jaką jest ignorantką, odwróć twarz w stronę słońca i nie patrz na nią nigdy więcej. Pójdź potem na kawę z Igą i obgadaj, jak to Asia nie dba o swoje dziecko. Jakie jest ono biedne, będzie chore i że wszystkie matki w dzisiejszych czasach powariowały, a Ty jedna nie. Przecież wiadomo że każda z nas  jest najmądrzejsza, no ludzie kochani. Przecież ścieżka rowerowa jest dla matek z wózkami.

Pamiętaj razem z koleżanką Igą nie wspominać Asi, że jeżeli ma jakieś wątpliwości, to żeby zajrzała w różne źródła. Umówiła się do kilku lekarzy, szykując ze sobą prowiant: dobrą książkę, kilka grzechotek i dzienny zapas mleka na poczekalnię (lub dobrze naładowała baterię od telefonu by mieć czas przeglądać insta) i choć poczeka troszkę to gra może być warta świeczki, gdyż to pozwoli rozwiać jej różne wątpliwości. Nie mów że w internecie jest mnóstwo darmowej wiedzy, że znasz osoby które są obcykane w tym temacie i że to jaką podejmie decyzje, to najważniejsze by kierowała się dobrem swojego dziecka.

Nie.

To jest nudne.

I koniecznie! Pamiętaj dodać post na grupie na fejsie, że Twoja koleżanka Asia (oczywiście ją oznacz) chce/nie chce szczepić. Czekaj na reakcje. Tak jest ciekawiej. A jak dasz jeszcze radę to wystaw ją na Spotted: Madka. Solidarność ponad wszystko.

 

Podsumowując.

Tekst jest oczywiście pozbawiony jakiegokolwiek sarkazmu. Nie ma matki, która nie ma racji. Innych racje są na pewno sponsorowane. Wsparcie jest nudne, nie polecam. Na koniec przyśpiewka matki Polki prosto z serca:

„Ole, ole, ale innej matce dopier.”

Tekst inspirowany dyskusjami na fejsbuku, instagramie i podsłuchany w kawiarenkach (afera Rywina). Co gorsza, oparty na faktach. Fajnie gdyby to się kiedyś zmieniło.

Jedna myśl na temat “#1 Parodnik Macierzyństwa, czyli matki wspierające

Dodaj komentarz