jestem w ciąży

A tak w ogóle to… jestem w ciąży

„- Cześć, cześć, co tam? – A wiesz, w ciąży jestem” czyli dołączam do klubu mam w dwupaku. I mianuję rok 2019 najbardziej szalonym rokiem w moim życiu. ~Wpis w postaci pamiętnika.~

1 kwietnia 2019, Prima Aprillis

Dziś jest Prima Aprillis. Nie wiem czemu, ale stwierdziłam że jest to idealny dzień, idealny moment aby kupić test ciążowy. Nie żebym uważała, że posiadanie potomstwa to żart, nie nie, spokojnie. Po prostu moje życie jest dosyć zabawne.

Tak wyobrażałam sobie, że zapiszę w pamiętniku jeżeli test ciążowy rzeczywiście pokaże te dwie magiczne kreski. No i pokazał.

Magia wizualizacji albo zawrotna prędkość, upór i determinacja pewnego plemnika.

Ale cofnijmy się na chwilę.

Tego samego dnia, godzina ok. 9:00 rano

Szliśmy właśnie do Fimala, sklepu z materiałami budowlanymi oraz aktualnego miejsca zamieszkania mojego partnera. Widywany był tam z taką częstotliwością oraz wykazywał się tak niezwykłą znajomością cen i materiałów, że jednego dnia nawet zaproponowali mu tam pracę. Powodem tych namiętnych odwiedzin był remont rodzinnej restauracji Marcina, który jako kapitan statku postanowił go zrewitalizować, dodać wiatru w żagle i puścić na szerokie wody.

„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, 
Omijam koralowe ostrowy burzanu.”

~A. Mickiewicz „Stepy Akermańskie”

Ogólnie mówiąc hardkor. Każdy remont to hardkor. Remont restauracji w tym – znaczące powiększenie sali, projekt zupełnie nowych pomieszczeń m.in. kuchni uwzględniając wszelkiego rodzaju zakazy i nakazy no hardkor. Dodając fakt, że jest to funkcjonujące przedsiębiorstwo zatrudniające ludzi i generujące koszty – każdy dzień przerwy to finansowy hardkor.

Nie wiedziałam czy chce mi się puścić pawia ze stresu czy…

– Przecież od Ciebie bije ciążą – oznajmił Marcin, który bez zbędnych ceregieli wydał jasno werdykt.

No mogło tak być. Wlekłam się za nim jak zombie i nawet trochę tak wyglądałam. Miałam podkrążone oczy, bladą twarz i wychudzone poliki. W ciągu ostatnich kilku tygodni ubyło mi parę kilo. Odczuwałam dziwne zmęczenie. Męczyłam się… życiem. Jakie to było okropne i frustrujące uczucie! Zwłaszcza dla kogoś kto nie lubi siedzieć na dupie.

– Oj, zaraz tam ciążą! – odpowiadałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Zabawne, bo jakaś część mnie była nieco podekscytowana na tę myśl. Celowo mówię jakaś, bo wiecie jak jest. Nie ma dobrego momentu na dziecko. No nie ma. Ale czy rok w którym przyszło nam się mierzyć z potęgą działalności i inwestycji oraz dwoma remontami (na jesieni odbieramy mieszkanie) jest odpowiedni?

a tak w ogóle

 

Uczciwie Wam powiem, że moje sumienie czy co tam we mnie siedzi miało ze mnie w tym momencie bekę. I gdy już cichł ten śmiech a mina robiła się nieco poważniejsza usłyszałam: „trzeba było więcej krakać”.

No… a trochę krakałam.

– Muszę zrobić test ciążowy. Dziś go zrobię. Po zakupach skoczymy do apteki.

– Ale dziś chcesz robić?!

– Tak, dziś. Dziś jest Prima Aprillis. To dobry moment.

Jestem nienormalna.

Ale chcę wiedzieć.

Marcin już wiedział, ale… no nie oszukujmy się. Sikanie na ten patyczek to emocjonująca chwila.

Tego samego dnia, godzina 12:00

– Dzień dobry, poproszę test ciążowy.

Poszło gładko. Za pierwszym razem gdy kupowałam test w czeskiej aptece czułam się jak nastolatka która po raz pierwszy kupuje stringi. Nie wiem czy to dobre porównanie, ale mam nadzieję że wiecie o co mi chodzi. Jakiś taki stres w połączeniu z zawstydzeniem, nie wiadomo które wybrać i jak tego użyć. Niby proste, ale instrukcja w języku suahili.

Tym razem, no, można rzec rozpierała mnie duma.

Twardo to rozegrałam! Weszłam (prawie że za rękę z Marcinem), odczekałam swoje w kolejce i nawet wyraźnie powiedziałam czego chce. Wychodząc czułam się jak 16 latka której sprzedali piwo. Udało się, ekspedientka się nie kapnęła.

Jak widać wciąż są sytuacje w których dorosły człowiek czuje się jak dzieciak. Albo ja tak się czasem czuje.

W każdym razie czas było poznać wynik. Marcin który spędzał całe dnie w Tutto aktywnie uczestnicząc w remoncie oderwał się na chwilę od swoich obowiązków, aby postać te magiczne 3 minuty pod drzwiami od toalety ponawiając pytanie:

– I co, i co?

I co?

Położyłam test tak aby nie widzieć wyniku i odeszłam te dwa kroki dalej (na tyle na ile mogłam oddalić się w swojej łazience). Minutnik włączony.

3 minuty

3 minuty, które zapamiętuje każda kobieta. Prawie każda z nas płacze. To taki odruch bezwarunkowy. I nawet jak wiedziałaś że jesteś w tej ciąży, bo cały wszechświat i wszystko wskazuje na to, że kiełkuje się w Tobie nowe życie, to jednak dwie czerwone kreski to prawdziwy wyciskacz łez. #DwieKreski_official

Najzabawniejsze, a może najbardziej abstrakcyjne jest to, co teraz napiszę.

Z jednej strony wiedziałam że ujrzę dwie kreski.

Z drugiej, jakby wynik wyszedł negatywny to nawet dobrze, pomyślałam przez chwilę. Wszak bałam się, że w obecnej sytuacji kolejna ciąża to dla mnie za dużo (dla niewtajemniczonych jestem mamą 2 letniego Aleksa).

Z trzeciej strony jakbym nie ujrzała to obawiałam się, że może być mi smutno, no bo już się… nastawiłam. #kobieceNastawienia Wiecie jak jest.

Z czwartej zaś nie ogarniałam o co chodzi.

Zanim zaczęłam dopisywać kolejne strony medalu (a z całą pewnością mogłoby być ich nieskończenie wiele) wynik ukazał się jasno i wyraźnie.

– No powiedz!

– Nie powiem!!!

Do moich oczu napłynęły łzy a dolna warga lekko drgała. To był strzał. Słyszałam jak wali mi serce a przed oczami pojawiły się mroczki. O Jezu. Oddychałam głęboko wpatrując się w wyraźne dwie kreski. O matko.

– No otwórz te drzwi!

Powoli przekręciłam zamek uchylając rąbek swoich emocji.

– Jesteś w ciąży – odrzekł ciepło Marcin a na jego twarzy malował się uśmiech. – To dobra nowina! Będzie druga dzidzia. No nieźle – przytulił mnie mocno – ale wiesz, chyba byłoby mi przykro jakbyś nie była w tej ciąży.

– No mi też.

 

c.d.n

Trzymajcie za Nas kciuki. 🙂

PS. Wiem że mamy już prawie lipiec, ja jestem w II trymestrze i nic nie pisałam. No co ja Wam powiem! Trochę mam do nadrobienia. Pisać?

a tak w ogóle

4 myśli na temat “A tak w ogóle to… jestem w ciąży

  1. ojej! aż mi się sama buzia śmiała jak to czytałam, alee.. dwa razy sprawdzałam czy aby na pewno dobrze wpisany jest rok przy „1 kwietnia” myślałam, że to wspomnienia z pierwszej ciąży, hihi.
    Pisać, pisać! Duuuuużo zdrówka i wytrwałości!

  2. ooo jakbym siebie widziała kupując test.
    ja -” dzień dobry, poproszę test ciążowy”
    Pan w aptece ( przecież standard że nie mogłam trafić na kobietę) ” a jaki ??? ”
    myślę sobie a skubaniec cwany jak cholera chce mnie podejść to mu odpowiem ” a daj Pan najpewniejszy bo siostra mi nie sprecyzowała wymagań”

    po wyjściu z apteki chciałam skakać krzycząc – ” udało się” !!!

    Gratuluje, z dwójką dzieci jest weselej. Młodsze chowa się razem. jak to mówią trzecie samo się wychowa a czwartego nawet nie zauważysz ?

Dodaj komentarz