Mam kilka marzeń – większych, mniejszych, mniej i bardziej osiągalnych. Takie w które wierzę bardziej, do których powoli dążę oraz takie… które niepotrzebnie odkładam na sama nie wiem kiedy. W dzisiejszym poście o magii małych marzeń.
„- Kurcze, nie wiem czemu się wstydziłam”
Pomyślałam, gdy spełniłam swoje małe, ciche marzenie. Marzenie o którym co jakiś czas myślałam, odkładałam na bok i rozkminiałam. Czy to wstyd, czy to głupie i czy jestem za stara (mam 25 lat).
(i pierwsze siwe włosy na głowie)
Spoglądam na tę dziewczynę z niedowierzaniem. Skąd te wahania? By chwycić telefon, zadzwonić, zapytać? Choć zaliczana jest do grupy homosapiensów wrażliwców to zwykle radzi sobie z opinią osób trzecich. Więc kto tu jest winny?
Otóż Ona sama. Zwleka.
Siedzi na tym peronie i patrzy na odjeżdżające pociągi, zamiast wziąć dupę w troki i wsiąść. Przejechać się. I wysiąść jak się nie podoba. Obrać nowy kierunek. Dopisać przygodę do swojego życiowego scenariusza.
A tak to siedzi. Siedzi, a jak wiadomo, od siedzenia można dostać wilka. lub pierdolca
Filmik, który mnie zmotywował
Nie zrażajcie się początkiem… Poczekajcie na punkt kulminacyjny!
Jak dla mnie to jest Hit. Ta kobieta, ciut-ciut starsza ode mnie, rozbroiła mnie na łopatki i pokazała, co to znaczy kochać swoje pasje i olać to, ile ma się lat. A ja dziamdzia przejmowałam się, że zmieniając naście na dzieścia przekreśliłam swoje szanse.
Fakt, to prawda że najlepiej zacząć jak jest się młodym, żwawym i podatnym na naukę. Jednak gdy komuś nie było dane kontynuować czy nawet odkryć tego, co chce robić, co sprawia mu radość – to nie ma tu ścisłej granicy wiekowej! (Patrz wyyyyyżej!)
Dlatego…
Spełniłam swoje małe marzenie
I zapisałam się na tańce. W moim przypadku akurat to zajęcia taneczne były odkładane na bok (tańczyłam całe dzieciństwo by w liceum przystopować) a ja im dłużej odkładałam, tym bardziej się wstydziłam (podjąć decyzję)(wymówek oczywiście było miliard)(zwlekałam tak z dobre 5 lat)(debil). Super było przerwać tę karuzelę rozkmin i zrobić coś naprawdę dla siebie.
Jest to moja zajawka, taka którą robię całkowicie dla siebie, dla swojej głowy, dla swojego zdrowia i coś Wam powiem.
Dlaczego warto spełniać małe marzenia
Wielkie marzenia to te, które śnią się nam dniami i nocami. Aby je spełnić, osiągnąć cel, potrzeba czasem kilkunastu kroków, większych poświęceń, pewnej sumy pieniężnej, no i dobrego planu działania. Takimi większymi marzeniami w moim przypadku są m.in. pewna udana misja z Marcinem, napisana książka i szalony wyjazd do Tajlandii.
Natomiast małe marzenia to… nazwijmy je mniej skomplikowanymi. Nie wymagają szeregu działań, a do ich spełnienia wystarczy czasem jeden telefon. (np. czy są wolne miejsca na zajęcia?)
I powiem Wam, że nic tak nie nakręca – jak przełamanie się!
Spełnianie małych marzeń wbrew pozorom daje dużo radości i satysfakcji. Umacnia i doładowuje pozytywną energią. Czuje to sama po sobie – przyjemniej mi się żyje i jestem gotowa na kolejne misje.
A przecież o to chodzi, by złapać ten wiatr w żagle.
Dlatego na chwilę wymaż wymówki ze swojej głowy i podejmij misję. Zrób dla siebie coś małego, spełnij marzenie ukrytego pod osłoną dorosłości dziecka i pozwól, by ścisnęło Ci ten żołądek z radości.
Psssst. Jak już Ci się uda/udało, to wróć i się pochwal w komentarzu. 🙂
(Angelina, przestań żebrać o komenty…)(Oj, nie chodzi mi o to, chce wiedzieć czy komuś wyszło no!)
(Bo wyszło, prawda?)
Pssst2. A to są moi motywatorzy! Warto otaczać się ludźmi, którzy zarażają energią!