„I co teraz?” czyli ciężarna na fazie

Pierwsze emocje opadły, powoli wraca trzeźwość umysłu. I wiecie jak jest, jak uruchamiacie tę machinę pt. i co teraz. Co ja teraz zrobię, jak ja sobie poradzę, jak żyć panie premierze. W dzisiejszym wpisie opiszę Wam dwie towarzyszące mi przy tym fazy: „ojej” i (za przeproszeniem) „o k*rwa”.

kwiecień 2019

Ciąg dalszy wpisu : „a tak w ogóle to… jestem w ciąży”

Na te kilkanaście dni, tygodni ukryłam się gdzieś w pamiętniku. Rzucam tam hasłami, szczególnie się nie rozpisując. Momentami mam wrażenie że zgłupiałam i nie wiem o co mi chodzi. Marzę jednocześnie o tym, aby ten stan przeszedł. Stan w którym jednego dnia wydaje mi się że będzie dobrze, że ogarniemy to, a drugiego… No… koleżanko.

Zważywszy na to że to jest pamiętnik, spowiednik, wykrztuśnik emocjonalny to pozwolę sobie Wam nieco zobrazować stan, nazwijmy to (niedosłownie oczywiście), obsranej ciężarnej. Co też zaszło w tej kobiecej głowie. Cóż ona to narozkminiała w tym szurniętym I trymestrze. Jakie krwiste batalie stoczyła ze samą sobą marząc o pokoju na świecie.

I trymestr ciąży

Przed Wami dwie fazy.

Przyszła mama po raz drugi:

a) faza ojej

– Ojej – popadałam w zadumę udając się jednocześnie do krainy jednorożców – dostałam drugą szansę aby się wykazać. Będę mamą po raz drugi – dumnie oznajmiłam do siebie w myślach i pognałam gdzieś daleko przed siebie.

Zaczęłam sobie prędko odtwarzać pierwszą ciążę i liczne perypetie z tym związane. To jak dziwne było dla mnie że ktoś TAM jest, jak nagrywałam snapy z filtrem Obcy i trzymając dwa palce na brzuchu poruszałam nimi w rytm kankana.

Przypomniało mi się jak nie zdążyłam zrobić wyprawki z powodu przedwczesnego porodu i tej cholernej sepsy. – Gorzej nie będzie – pomyślałam, po czym stwierdziłam, że właściwie to nie warto zapeszać. Zwłaszcza jak ktoś ma talent do wcielania w swoje życie scen zarówno komediowych, jak i dramatycznych.

Pamiętam te moje próby karmienia piersią i kompletny brak wiedzy na ten temat. Tego że nie wiedziałam, że problem z karmieniem może wynikać właśnie z przedwczesnego porodu i że zabawa z laktatorem faktycznie może być frustrująca.

Pamiętam jak działałam na zasadzie robota kompletnie zapominając o jakichkolwiek uczuciach. Skupiłam się na przetrwaniu – dziecko musi być nakarmione, czyste, wyspane. Właściwie w ogóle „nie delektowałam się” macierzyństwem. Byłam bardzo skupiona aby wszystko zrobić poprawnie. Sporządzałam wręcz notatki! Kiedy mały Aleks zjadł, kiedy wydalił to co zjadł i ile spał.

I potem pamiętam moje jazdy pt. „czy ja go kocham”, „kiedy to nastąpi”, „nie wiem czy podoba mi się moje życie”, „jestem beznadziejną matką”.

Byłam dla siebie okropna – jednorożce stają nieruchomo, patrząc na mnie beznamiętnym wzrokiem z miną: „po co tu przyłaziła skoro teraz nie mówi sielankowo”.

A no tak.

– Ale teraz będzie inaczej, bo o tym wszystkim już wiem – tym zdaniem odzyskuję aprobatę wśród jednorożców i zaczyna grać symfonia.

Nad moją głową przelatują motyle i zza łąki ukazuje się wielobarwna tęcza.

jestem w ciąży zdjęcie

OJEJ. Może to rzeczywiście będzie dla nas piękny czas (jak tylko przestanę w gacie srać)(jednorożce na mnie prychają)(przepraszam).

Będzie to dla nas piękny, dużo bardziej świadomy, czas. Znów ułożę tę małą istotkę w gondoli i będę spacerowała po parku. Rozłożę kocyk i zacznę ją karmić, wsłuchując się w te dość specyficzne dźwięki wydawane przez niemowlę. Następnie je przewinę, w ogóle nie mając odruchu wymiotnego na widok ciapki w kolorze chicken curry, dlatego że jestem mamą. (znowu zwracam na siebie uwagę jednorożców, które coraz bardziej tracą do mnie cierpliwość) Dam sobie czas na miłość. Nie będę wymuszać od siebie uczuć, nie będę się oceniać na każdym kroku. Wywalę tego macierzyńskiego tyrana z życia, który tak bardzo – ale to bardzo – uwielbia się zjawiać zwłaszcza na początku.

Będę mamą, która po prostu będzie się starać. Kropka.

Trzy kropki.

(…)

A może nie powinnam za bardzo się rozmarzać, planować jak to będzie i iść po prostu z duchem czasu? Nie snuć żadnych oczekiwań i przygotować się… na to że będzie co ma być.

Moje rozkminy przerywa widok matki z dwójką dzieci. Jedno płacze a drugie właśnie ucieka. Jednorożce spoglądają na mnie wzrokiem a’la „nie daj się, w naszym sielankowym świecie przytulenie jest lekarstwem na wszystko”, ja jednak obserwuję kobietę która próbuje zapanować nad sytuacją rozgrywającą się przy pasach i ruchliwej ulicy. Z moich ust, mimowolnie, wydobywa się ciche „o kurwa”.

obawy przyszłej mamy

b) faza o k*rwa

Dostaję z kopyta od jednego z jednorożców i ląduje na planecie srającej panny młodej. Tzn ciężarnej. Tak – ciężarnej. Dziwny jest ten świat. Składa się głównie z krzywych zwierciadeł ukazujących różne oblicza, a zamiast motyli latają tu upierdliwe komary. Zaczynam swoją przechadzkę.

W pierwszym lustrze widzę siebie która również goni za dziećmi i w pewnym momencie staje w martwym punkcie. Nie dam rady się rozdwoić, a młode pobiegły w przeciwnych kierunkach. Co robić.

Będę Elastyną – mówię do siebie, próbując się pocieszyć i dostrzec w zwierciadle coś innego.

mama po raz drugi

W następnym również przyglądam się sobie. Stoję trochę jak wryta. Widzę dwoje walczących ze sobą dzieci. Nie do końca wiem kto ma rację, kto zawinił. Chciałabym żeby się nie kłócili, ale to za pewne niemożliwe. Jak tu się zachować. Jak nauczyć ich szacunku względem siebie.

Będę jak profesor Atomus z Atomówek i biorę głęboki wdech.

obawy przed macierzyństwem

Kolejne zwierciadło również wystawiło mnie na próbę. Dostrzegłam siebie, która trochę nie rozumie faktu, że rzeczywiście jest i będzie mamą. Przecież właściwie… to miałam nie mieć dzieci wcale, a tu stoję a wokół mnie biegają dwa szkraby. „Jak mam się odnaleźć w tym wszystkim” gryzę się w myślach.

Będę jak Gru i na mojej twarzy maluje się delikatny, nieco zadziorny uśmiech.

obawy przed macierzyństwem

Idę dalej. Przechadzam się po tym świecie pełnym obaw, w którym na każdym kroku można nadepnąć na minę – jak ja sobie poradzę (boom) – czy uda mi się być dobrą mamą (boom) – czy będę szczęśliwą kobietą, skoro najbliższy czas będę poświęcać macierzyństwu (ka-boom).

Postanawiam stamtąd wyjść. Nienawidzę komarów i mam dosyć tych wybuchów.

Ciężarna na fazie

Jak widzicie, trochę się działo w mojej głowie. Trochę się w sumie dzieje. Miewam takie wzloty i upadki. Raz wierzę w siebie bardziej, raz mniej. Raz są jednorożce i motylki, a raz miny i komary. Próbuję zadbać o dobre, pozytywne i pełne ciepła nastawienie, choć z moim temperamentem różnie to wygląda.

Domyślam się, że podobnie jak ja, czują się również inne kobiety przed którymi stoi wizja tak istotnej zmiany w życiu. Nowy członek rodziny, a co za tym idzie – nieco inny tryb życia niż dotychczas. Nie do końca wiem, jak zatrzymać ten rollercoaster emocjonalny. Wszak żaden ze mnie lekarz, toteż psychiatrą nie jestem. Pocieszam się, że takie obawy to normalne zjawisko i staram się stawić im czoła.

Dlatego szukam ulgi w śmianiu się.

Chodzę na siłownię bądź aktywnie spędzam czas.

Dlatego pracuję.

I dlatego też piszę, m.in. tego bloga. Moje miejsce w świeci, moje ciche spełnienie i pewnego rodzaju pamiętnik. Przede mną jeszcze cała masa emocji do opisania.

 

C.D.N

Do następnego,
Angie

 


Odcinek 1 – A tak w ogóle to… jestem w ciąży.

Jeżeli dotarłaś do tego momentu i w jakimś stopniu przypadł Ci ten tekst do gustu będzie mi niezmiernie miło jak zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza/udostępnienia. Jest to zawsze jakiś sygnał i mobilizacja dla mnie, aby pisać dalej.
No i że mam dla kogo. 🙂


 

Jedna myśl na temat “„I co teraz?” czyli ciężarna na fazie

  1. Ehhh babo! Skad ja to znam… na pokładzie niespełna dwulatek a pod sercem pierwszy trymestr. I taki sam rollercoaster w głowie – w sumie jak nie gorszy. Ale damy rade, kto jak nie my 😉 piątka!

Dodaj komentarz