Kiedy masz ochotę komuś przyłożyć – czyli o hormonach w ciąży

W jednej chwili płacz, w drugiej złość, lada moment pojawia się uśmiech. Przez łzy. Z zaciśniętą pięścią. Jesteś najszczęśliwszą kobietą na ziemi, a zarazem najbardziej poszkodowaną przez los istotą. Tak przynajmniej zdarzyło mi się czuć. Nadal jestem na wolności i nikt mnie nie związał w kaftany. A dziwne!

Moja droga! Zbliża się najpiękniejszy okres w Twoim życiu! Spodziewasz się dziecka!

Jesteś w ciąży! Ta cudowna świadomość sprawia, że masz ochotę objąć i przytulić cały świat!

No właśnie nie do końca. Uwaga. Dzisiaj trochę ponarzekamy.

Coś Wam powiem. Oczywiście że uważam, że dziecko to dar od Boga i nie noszę w sobie negatywnych uczuć w związku z tym, że będę mamą. Szczęście daje mi radość w oczach mojego mężczyzny. Aczkolwiek przyznaję, że nie jest aż tak kolorowo jak na wstawianych zdjęciach na fejsie, instagramie itp. i pewnie przyzna to każda matka, wczęśniej ciężarówka.

Aktualnie jestem w 6 miesiącu ciąży i zanim przeczyta to jakaś kobieta, która lubi surfować po internetach (tak jak mi się zdarzy), to tak – jest nadzieja. Jest dla nas, otumanionych przez hormony istot, nadzieja. Otóż ja po nastrojach, o których zaraz nieco opowiem, zrobiłam się naprawdę szczęśliwa, uśmiechnięta, nadal trochę obsrana tym co będzie w kwietniu, gdy odejdą mi wody, a wraz z tą falą prawdopodobnie reszta rozumu i godności człowieka, ale podkreślę – szczęśliwa. Stres schodzi, emocje nieco opadają i nudności też już jest mniej lub wcale. I na ciało spogląda się i z dumą i ze zdziwieniem, a jak brzuch się poruszy to w ogóle że tak powiem – beka.

Ale.

10-13 tydzień ciąży to ciemne czasy dla mnie i dla biednego Marcina, mojego chłopaka, któremu naprawdę dziękuję za cierpliwość i troskę, którą mnie obdarzył. Choć i jemu czasem padały nerwy, a uwierzcie – naprawdę sprawuje nad nimi kontrolę.

Najkrwawsi dyktatorzy przy ciężarnej kobiecie w początkowych miesiącach wymiękają. W mojej głowie pojawiła się ekscytacja, a wraz z nią na przemian strach i nerwy. Czy się nadaję. A że dziecka nie miałam nigdy na rękach. A że dziecka nie chciałam nigdy na ręce. Czy będę chciała dziecko na ręce. A że nie spełniłam swoich magicznych wymagań, czyli kobiecych przykazań XXI wieku – stabilizacja życiowa aka dobra praca, mieszkanie, oszczędności i odpowiedni partner. Ja tym czasem jak ten buszujący w zbożu, poszukiwałam siebie, nawet do głowy mi nie przychodziło by brać kredyt mieszkaniowy i osiąść w jednym miejscu. W zeszłym roku dopiero co przerwałam magisterkę, postanowiłam odpocząć od wszelkich staży, wolontariatów, projektów i z pracy w swoim zawodzie też zrezygnowałam. Po prostu nie wiedziałam czy to jest to i czy jestem gotowa. A bądź tu gotowa na dziecko?

Damy radę – powtarzał Marcin.

Przez pierwsze chwile nie umiałam powiedzieć, że jestem w ciąży. Nie przechodziło mi to przez usta, bo było to tak abstrakcyjne, tak nie pasujące do mnie. Uwierzcie, mam niesamowicie wybujałą wyobraźnię, nie boję się zmian, nie boję się odwrócić swojego życia do góry nogami, potrafię zaryzykować, ba! Ja nawet lubię podejmować wyzwania i siebie sprawdzać. Ale „+” na teście ciążowym w jakiś sposób przekroczył moją granicę wyobraźni. To mnie chyba dobijało. Niewiedza.

Kupiłam jakiś magazyn, trafiłam na artykuł o porodzie – popłakałam się.

Kupiłam jakiś pierwszy lepszy przewodnik po „najbardziej fascynującym okresie” mojego życia – trochę się przeraziłam. I było mi niedobrze i uciekałam od zapachów – co w tym fascynującego.

Schudłam bardzo dużo. Po prostu odechciało mi się jeść. Wszędzie same zakazy, a nie wolno tego, tamtego. Jedz to, ale podane tak. Tego lepiej unikaj.

Ćwiczyć też mi się odechciało, bo nagle nie wiedziałam jak się za to zabrać. Znowu różne zdania, a lepiej nie kucaj. Rąk nie podnoś wysoko. Unikaj ciężarów. Nie przemęczaj się.

I byłam daleko od bliskich.

Praca też mnie nużyła, ludzie denerwowali. Nikt na początku nie wie, ze jesteś w ciąży i mało kto traktuje to poważnie. Bo nie widać brzuszka. Tym czasem wszędzie w artykułach huczy (spokojnie, w końcu poszłam po rozum do głowy i zbanowałam siebie hasającą po googlach), że w początkowej fazie istotne jest to by się nie przemęczać, starać nie denerwować, dobrze odżywiać. W mojej głowie pojawiało się pytanie: Jak?

Jak to zrobić gdy armia hormonów ma tak bezczelną strategię, że wdech i wydech to za mało.

Wracałam do domu i nie chciałam wychodzić z łóżka. Może nie trwało to długo, bo naprawdę nie mam we krwi załamań i uważam się za dość silną osobę.

I pomimo że czasem wyglądałam tak:

received_1089883574369454

Albo tak:

received_981542521881713

I przywalić też miałam ochotę:

received_974167245952574

To walczyłam. Był płacz w poduszkę. I w kiblu też płakałam ze dwa razy. I podniesiony ton głosu. I smutna psia japa u mnie była. I czułam że przegrywam i że jestem słaba. I że nie umiem. I co powinnam zrobić. Dokąd iść. Gdzie mam uciec.

Ale razem z rozwijającą się we mnie dzidzią, rozwijałam się i ja. Małymi kroczkami starałam się odnaleźć w nowej sytuacji. Szukałam drogi, jaką mogę do siebie trafić. Przestałam czytać głupie artykuły, pisane pod SEO, wypozycjonowane w internecie. Zaczęłam szukać inspiracji. Podglądywałam inne matki. Przeszłam się po alejkach dziecięcych. Kupiłam sobie ulubione produkty z dziecięcych lat.

Jak odnaleźć w sobie siłę i jak odnaleźć w sobie szczęście. Znaleźć arkę spokoju. Stawiałam sobie drobne wyzwania. Na przykład – pić więcej herbaty (mało piłam). Nie kłaść się do łóżka od razu po powrocie z pracy (to wywoływało u mnie stany depresyjne i poczucie bezsensu, trochę weltshmerz). Robić więcej zdjęć (to dodawało mi energii, kiedyś robiłam całe mnóstwo i spędzałam godziny na obróbce i przeglądaniu), nie załamywać się jak czasem mi nie wyjdzie. Więcej czytać, może nie o ciąży, tylko luźniejszą tematykę (ISIS wprawdzie nie jest luźne, ale postanowiłam poszerzyć wiedzę o sytuacji na świecie). Słuchać więcej muzyki, więcej tańczyć po domu itp. itd.

Nie wszystko wyszło mi od razu, ale nawet jak widziałam progres w drobnych postanowieniach, to czułam się lepiej. Zastanawiałam się, jakby to kołcze powiedzieli, co zrobić by stać się lepszą wersją siebie. Oczywiście nie będąc po tygodniu Anną Lewandowską czy Ewą Chodakowską czy inną -ską ze sporymi sukcesami na karcie. Dałam sobie na luz. Przecież zaczynam.

Przecież też mogę być dobrą mamą. I dobrą kobietą. I nadal będę mogła się spełniać. A może dziecko to będzie bodziec do działania.

I uwierzcie mi że jest.

_____________

Chociaż nie mam jeszcze pięknego domu, pokoiku dziecięcego jeszcze nie pomalowałam na niebiesko i szumisia też nie kupiłam. Chociaż praca nie jest tą wymarzoną i pewnie jeszcze będę próbowała odnaleźć swoje miejsce na rynku. Chociaż moje oszczędności nie spełnią wymogów zdolności kredytowej. I chociaż nie chcę jeszcze brać kredytu mieszkaniowego bo nie wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi to jestem szczęśliwa. Będę młodą mamą, a to też przecież ma swoje plusy (o których opowiem w innym poście).

No i Marcin. Jestem szczęściarą. Marcin umie salto i jest mężczyzną. Takim prawdziwie dobrze wychowanym mężczyzną.

ŻE JA NIE DAM RADY?

PS. Ale „w ryj dać mogę dać”. Jestem w ciąży i nie zawacham się tego wykorzystać!

 

2 myśli na temat “Kiedy masz ochotę komuś przyłożyć – czyli o hormonach w ciąży

  1. Dzien dobry, mam na imie Michal, mam 35 lat, ale juz moje zycie bylo zniszczone przez alkohole. Wczesniej pilem od czasu do czasu, aby odpoczac. To bardzo nie podobalo sie zonie, czesto byli z tego powodu klotni. W koncu ona nie wytrzymala i odeszla ode mnie. Kiedy rozstalem sie z zona, zalamalem sie i zaczalem duzo pic. Napilem sie do nieprzytomnosci jeden raz, potem drugi, trzeci. Wreszcie stracilem i prace. Zrozumialem, ze nie potrafie sobie poradzic.
    I wtedy pomogl mi przyjaciel, ktory rowniez wczesniej cierpial z powodu problemow z alkoholem. Za rada przyjaciela zaczalem uzywac skutecznego naturalnego srodku przeciw uzaleznieniu alkoholowemu “Alcobarrier” – a za dwa tygodnie pragnienie alkoholu calkowicie zaniknelo. Wiec chce powiedziec wszystko, co wiem na temat tego srodku, abyscie mogly rowniez poradzic sobie z problemami, zanim one zniszcza wasze zycie, jak to mialo miejsce w moim przypadku.

    Znalazlem nowa prace…

Dodaj komentarz