Pompkę do mleka na chwilę odkładam na bok, po cichu modlę się aby mały nadal tak cudnie spał i skradam się do laptopa. Finalnie mogę napisać post. Finalnie przeżyłam i mam o czym pisać, a oto mała zapowiedź. Wracam do Was z całą garścią tematów.
Po 2 tygodniach przerwy…
W ciągu tych dwóch tygodni czasem próbowałam coś napisać, jednak głowa pulsowała mi tak bardzo od nadmiaru nowych wrażeń, że każdy zlepek słów, który naskrobałam był jedną wielką mieszaniną wszystkiego. Emocji, podziękowań, gorzkich żali, smutków i radości. Uznałam, że najlepiej będzie jak po prostu dojdę do siebie po porodzie. Nie tylko w formie fizycznej, ale i psychicznej.
Żyję!
Wstaję, chodzę, jem (za całą rodzinę), czasem nawet śpię. Jeszcze nie przestrzeliłam sobie kolan, nie kupiłam biletu w jedną stronę na Madagaskar i nawet się odnajduję jako mama. Rana po cesarce wbrew moim wyobrażeniom się nie rozerwała i nie będę miała tam tajnego schowka. Kręgosłup trzyma się na ostatnim nerwie, ale się trzyma. Wózek, łóżeczko, ciuszki są. Pampersy hurtowo się zużywają, a młody…
A młody?
Ma się dobrze, co by to nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Nic mnie tak nie stresuje jak odpowiadanie na pytanie: „jak tam dzidziuś, grzeczny?” NIE ZAPESZAM! Najbezpieczniej jest mi mówić, że zdrowy i rośnie. No i czasem osika ojca, hehe. I nasze łóżko…
Ojciec?
Się spisuje! Wspiera, pomaga, pilnuje (nas oboje). Ze świecą takiego szukać. W Szkocji urlop ojcowski trwa 2 tygodnie, te dwa które mnie nie było i spędziliśmy razem na odnajdywaniu się w nowej roli. Ale spokojnie, wszystko tu opiszę! 🙂
A Wam!
Nad życie dziękuję. Przez całe moje 23 lata nie spotkało mnie tyle wsparcia, troski i zainteresowania, co w ciągu ostatnich tygodni. W dniu porodu przeszliście samych siebie. Otrzymałam tyle ciepła, tyle cudownych wiadomości. Napisały do mnie osoby z którymi na codzień nie utrzymuję kontaktu, aczkolwiek łączy nas naprawdę wiele – podobne wrażenia, jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu, jakim jest narodzenie dziecka. Nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo mi pomogło każde: „dasz radę”, każde: „trzymam za Ciebie kciuki”, wszystkie: „jesteś dzielna, będziesz super mamą”.
Tym którym odpisałam z opóźnieniem lub umknęło mi by wrócić do rozmowy – przepraszam! Jednak na swoje wytłumaczenie mam niezbite dowody, że czasami lepiej nie dotykać telefonu, np. po narkozie. 😀
Na poniższym zdjęciu ja, człowiek aktywny w social mediach ZAWSZE, nawet na intensywnej terapii, próbuję powiadomić najbliższych (mamę, przyjaciół) o porodzie.
Dosyć szybko sobie podarowałam, bo moje wiadomości wyglądały tak:
Stąd większości odpisywałam na następny dzień lub nawet po dłuższym czasie, mój mózg zaprzątała nowa sytuacja oraz misja organizacji niezbędnych rzeczy dla malucha. Miałam i mam naprawdę sporo szczęścia w tym życiu, bo raz że pokonaliśmy tę durną sepsę, to dwa – otaczają mnie naprawdę cudowni ludzie. Tak powtarzam się, ale mam ku temu powody. Otóż wielkie podziękowania dla Gosi, która również mieszka w Glasgow i bez namysłu ruszyła mi z pomocą, przekazując Marcinowi torbę z niezbędnymi rzeczami. Łóżeczko dla dzidzi dostałam od pewnej Ukrainki, która była stałą klientką w kafejce, której pracowałam. Babcie również spisały się na medal – wysyłając paczki pełne ciuszków, ręczniczków, pieluch, kosmetyków dla bobasków i innych niemowlęcych must have.
No i Marcin, który wszystko składał, mi przynosił i przy mnie był.
Jeszcze raz, po stokroć – dziękujemy.
Posty w najbliższym czasie
Jako że już przeszłam mały obóz przetrwania z 48 centymetrowym brzdącem, to w najbliższym czasie podzielę się z Wami refleksjami:
- o pobycie w szpitalu po porodzie
- o pierwszych chwilach z dzieckiem
- o strategii niemowlęcej #jakprzetrwać
- najważniejszy ekwipunek, czyli co się przyda w szpitalu
- z czego korzystam przy opiekowaniu się dzieckiem
- o odsysaniu mleka, karmieniu piersią i butelką #wszystko
- o powrocie do formy po cesarskim cięciu #waga #blizna
I wiele, wiele innych. Mamy też kilka filmików perełek, z którymi może uda nam się z Wami podzielić. Także jak widzicie troszkę się nazbierało. Jeżeli będzie Was to interensowało, to jak mawiają w telewizji: „zostańcie z nami”. Mogę obiecać, że teraz będę się starała wrócić do systematycznego pisania. W końcu to moja pasja! 😉