Jestem w ciąży. Ciąża rządzi się swoimi prawami. Raz jest lżej, raz jest gorzej. Jedna ma mdłości w pierwszych tygodniach, druga przez cały okres. Jedna pozostaje aktywna zawodowo, druga nie może podnieść się z łóżka. Jest jednak prawo, które łączy wszystkie ciężarówki – mianowicie pierwszeństwo. Czy tylko mnie ono krępuje?
Wstęp
Czytacie mamę ginekolog? Z pewnością większość z Was kojarzy Nicole i jej bloga, na którym porusza zagadnienia związane z porodem, intymnością, ale przede wszystkim – zdrowiem. Pojawiają się wpisy wszelkiej maści zagadnienia, począwszy od tych nieco krępujących po takie ważne, z przesłaniem. Takim postem jest właśnie pierwszeństwo kobiet w ciąży i dzisiaj właśnie o tym. I o moim totalnym braku jaj w tej kwestii.
Bo fakt. Nie mam jaj do swoich praw.
4 miesiąc ciąży, czerwiec 2019
Za każdym razem gdy idę do lekarza, a zwłaszcza na pobranie krwi które wykonywane jest na czczo, to staram się o tym pamiętać. Niestety wstyd bierze w górę. Oceniające spojrzenia osób postronnych, które choć na codzień gratulują, tak w kolejkach średnio tolerują ciężarne.
Nicole w swoim wpisie zaapelowała do społeczeństwa, aby ustępować miejsca kobietom w ciąży, zaś do przyszłych mam, aby odłożyły wstyd na bok i prosiły o ustąpienie. W sklepie, w komunikacji czy też w innym miejscu, gdzie trzeba dłużej stać lub czekać.
Tu się zatrzymajmy.
Pierwszeństwo kobiet w ciąży – wersja rzeczywistość
(w tym moja rzeczywistość)
9 maj 2019
Druga ciąża i pierwsze skierowanie na pobranie krwi. Na czczo. Panicznie boję się igieł, ale tego ranka boję się czegoś bardziej. Że nie wytrzymam. Trymestr I rozkłada mnie na łopatki dając ostre baty zwłaszcza jak zechcę zrobić cokolwiek bez śniadania.
Przy czym jak myślę o jedzeniu, to jest mi niedobrze – ale muszę zjeść, bo będzie mi niedobrze. Patowa sytuacja zwiastująca dramę. Typową dramę ciężarówki.
Wlokę się po domu, funkcjonując w trybie slow motion.
– Chryste… – spoglądam w lustro. No jest masakra. Moja twarz mówi wszystko. Jesteś zdechlakiem. To już jest ten etap, kiedy nawet nie kręcę beki. Żaden filtr ze snapczata nie uratuje tego, co tu się właśnie wyprawia.
Marcin podwozi mnie pod same drzwi laboratorium, tak abym zmieściła się w limicie kroków do wykonania. Już dawno cisnę na rezerwie. Takiej rezerwie rezerwy – jeżeli wiecie co mam na myśli.
I idę po tych schodach modląc się aby nie było dużo ludzi. Próbując przekonać siebie samą, że mogę (no w sumie powinnam) poprosić o ustąpienie miejsca, bo padnę na przysłowiowy ryj. Jest naprawdę źle. Przekonuję siebie, że takie jest moje prawo – kuźwa jest na to paragraf jeżeli chodzi o świadczenia zdrowotne.
– A w życiu – mówię do siebie w myślach.
W głowie mam te wszystkie babcie tak zaciekle pilnujące miejsca w kolejce i te młode osoby patrzące w sufit. No przecież ja w życiu nie poproszę aby mnie ktoś wpuścił. To dopiero zagrożenie dla życia matki i dziecka.
Staję w kolejce.
Są ludzie. Całkiem sporo. Biorę głęboki wdech. Dobra wytrzymam. Dam radę. Robię słowiański przykuc co by to trochę podładować baterię w moim hybrydowym ciele. Będę jak Toyota CHR.
Ale nawet i ona bez paliwa za daleko nie pojedzie.
Toczę życiową batalię z samą sobą. „Przecież są osoby starsze, które z pewnością również czują się kiepsko”, „na pewno są osoby które gdzieś się spieszą i przyszły ode mnie szybciej” na co mój organizm szybko mi odpowiada: „czujesz się jak gówno, ale już nie wiem jak Ci to przetłumaczyć. Może zatem włączę stoper i zaniedługo bez kitu odetnę Ci prąd”.
Sytuacja robi się coraz bardziej nerwowa, a ja zaczynam odczuwać stres. Czuję że jest mi naprawdę skrajnie słabo. Dobra. Zapytam Pani w okienku czy dużo jest osób przede mną. Jeżeli będzie więcej niż kilka to…
– Proszę.
Dobra, dotarłam do okienka to już połowa sukcesu. Nerwowo przełykając ślinę wręczam Pani skierowanie na pobranie krwi. Próbuję zebrać się w sobie aby powiedzieć zdanie które układałam sobie w głowie przez ostatnie 10 minut.
Pielęgniarka na mnie spogląda.
Okazuje się że to wystarczyło.
Mam wymalowane gówno na twarzy.
Nie zdążyłam powiedzieć nic.
– Dobra, Pani usiądzie. Nie wygląda Pani dobrze. Tam proszę usiąść, ja Panią zarejestruje. Przynieść Pani wody?
– Nie, ja dziękuję, ja… – jąkam się jak czterolatka. Kompletnie nie wiem co powiedzieć i zmieszana siadam w poczekalni. Nie mija minuta jak pielęgniarka przychodzi do mnie ze szklanką wody.
– Proszę się napić. Chce się Pani położyć? Mamy tam obok salę.
Jest mi głupio.
Robię się czerwona na twarzy a ręce zaczynają mi drżeć. Ktoś oferuje mi pomoc – której de facto potrzebuję – a mi jest głupio bo czuję na sobie wzrok wszystkich przychodniów. Wlepiam spojrzenie w ziemię i staram się nie patrzeć na nikogo. Jest mi wstyd i zaczynam przepraszać.
Czaicie – przepraszać.
Przychodzi druga pielęgniarka i obie biorą mnie pod ręce aby doprowadzić do gabinetu.
– A przestanie Pani! Parę dni temu jedna dziewczyna tak nam zemdlała w kolejce. To jest naprawdę niebezpieczne a naszym zadaniem jest panią chronić.
Wdzięczność
Byłam bardzo w szoku i bardzo wdzięczna zarazem. Jak sami widzicie – jestem przypadkiem osoby która nawet w naprawdę podbramkowej sytuacji odczuwała zbyt wielką barierę by się przełamać i poprosić o ustąpienie pierwszeństwa.
Tym razem miałam szczęście, że pielęgniarki zareagowały, ale nie oszukujmy się – ile jest takich sytuacji że ktoś nas uratuje z opresji? Mało i nic w tym dziwnego. Nie zawsze widać, że jesteśmy w ciąży (po mnie wcale). Nikt nam nie będzie czytał w myślach i nie wpadnie na to, że zaraz zejdziemy z tego świata.
Tylko… tylko najgorsze jest dla mnie to, że jak już (dajmy na to) zbiorę się na odwagę by powiedzieć, że… jestem w ciąży i… jest mi słabo i czy… mogę pójść przodem… To wtedy napotkam się z tym krwiożerczym wzrokiem, nadętymi komentarzami i najzwyczajniej w świecie zostanę odesłana z kwitkiem pt. „wal się na ryj ciężarna szkapo”.
Oczywiście żartuję.
Chociaż…
Przykładowa wiadomość od jednej z Was na instagramie (niestety było ich więcej).
Tego się właśnie boję i to mnie przeraża najbardziej. Choć czytając to odczuwam ogromną złość i żal, tak wiem że gdyby ktoś na mnie naskoczył w ten sposób to z całą pewnością popłakałabym się jak małe dziecko.
Kultura, kolejki i walka
Cały szkopuł jest w naszej kulturze i wiecznym oczekiwaniu na coś. Notoryczne kolejki – niegdyś do sklepu za towarem, teraz do lekarzy, w urzędach. Walka o miejsce, jedzenie, dom. Mamy XXI wiek, ale historia z wielogodzinnym staniem naszych babć po mięso pozostaje wiecznie żywa i płynie gdzieś tam w genach.
Nie czepiając się jednak samych „babć”, młodsze pokolenia również nie są święte. Zabiegani, niekiedy przemęczeni czy też być może nieszczęśliwi cierpią na znieczulicę społeczną, świadomie odwracając wzrok lub wlepiając go w smartfon.
Z czystej ciekawości zapytałam koleżanki jak sobie radzą w takich sytuacjach. Okazuje się że znaczna większość nie ma odwagi się odezwać, poprosić, nawet gdy wymaga tego sytuacja – naprawdę czują się słabo.
I ja wiem, że są matki i matki – te które zagryzają zęby i próbują wytrzymać, co by to nie irytować osób wokół, ale i takie które nie odczuwają żadnego dyskomfortu w związku z tym, że skorzystają ze swojego przywileju.
Szacun i trochę zazdroszczę tej świadomości, że najważniejsze w tym wszystkim jest zdrowie – nasze i naszeg0 dziecka.
Podsumowanie i ważne info
Na koniec pozwolę sobie zacytować:
„Według mnie zasadniczy problem polega na tym, że ludziom się wydaje, że ustępowanie ciężarnym to coś co wynika z naszej kultury (lub braku kultury). Ludzie uważają to za cechę szarmancką w przypadku mężczyzn a solidarności w przypadku kobiet (…) akurat te cechy nie powinny być tym, co motywuje Was do ustępowania i udzielania pierwszeństwa kobietom w ciąży.
Ustępowanie kobietom w ciąży wynika wprost z fizjologii ciąży i ze zmian jakie w organizmie każdej kobiety zachodzą już od pierwszych tygodni po zapłodnieniu.”
źródło: mamaginekolog.pl
Czyli jak wół – nie grzeczność a bezpieczeństwo i zdrowie.
Jeżeli chodzi o kwestie prawne, które weszły w życie ponad 2 lata temu to konkretny wpis znajdziecie TUTAJ. Idąc dalej tym tropem, Karolina Łodygowska, znana w sieci jako Matka Prawnik na swojej stronie również przeprowadziła kampanię na rzecz kobiet w ciąży i w TYM wpisie możecie pobrać ulotkę Kobieta w ciąży ma prawo. Myślę że warto trąbić o tym na prawo i lewo, aby osoby – mojego pokroju – gubiące pewność siebie i będące onieśmielone tym, że mają pewne przywileje, przejrzały na oczy. Tu chodzi o zdrowie. Nie bez powodu jest na to paragraf.
Skąd wziąć tę odwagę?
Albo inaczej – jak przemówić sobie samej do rozumu – że obojętnie co mówią osoby postronne, faktycznie należy kierować się zdrowiem a nie wstydem?
Jak być bardziej pewną siebie i swoich praw w ciąży?
Czy naprawdę musi dojść do jakiejś tragedii, aby ta świadomość wzrosła?
Jak to jest z Wami? Może podzielcie się swoim źródełkiem siły.
A na koniec ode mnie, dołączam do apelu – wspierajmy się kobietki i szanujmy nawzajem, dając dobry przykład dla przyszłych pokoleń.
Rozumiem świetnie jak się czujesz. Obecnie 25tc, zawsze stałam w kolejce w przychodni do punktu pobrań, przychodnia w sporej dzielnicy Gdańska z rana masa starszych ludzi minimum godzina stania. Wczoraj pierwszy raz weszłam bez kolejki. Ze względu na szew na szyjce macicy nie mogę długo stać. Ten wzrok i głośne niezadowolenie ludzi…. Mimo wiążącej kartki że ciężarne wchodzą bez kolejki. Dobrze ze byl ze mną mąż który głośno na to zareagował.
Dobrze jest mieć przy sobie wsparcie! Kogoś kto stanie w naszej obronie, bo ja naprawdę jak taki trochę cielaczek – nie potrafię wydobyć z siebie dźwięku! Kto wie, może to przyjdzie z czasem…
Najgorsze jest to, że najczęściej to inne kobiety są wredne. Nie przepuści bo się spieszy/była pierwsza itd. W sklepach potrafią podbiec do kasy byleby wyprzedzić i stanąć przed w kolejce, często gęsto obijając jeszcze wózkiem czy koszykiem..
Ja zauważyłam też taką tendencję u młodych, młoodych ludzi. Możliwe że nikt im tego nie przekazał, dlatego ja swoje pisklaki będę chciała nauczyć szacunku i takiej serdeczności względem drugiego człowieka. Mam nadzieję że mi to wyjdzie. 🙂
Pielęgniarki spisał się na medal! 🙂 Złote kobiety