Strach przed podróżą z dzieckiem łapie nie jednego rodzica. Zwłaszcza jak ma być to publiczny debiut w towarzystwie niemowlaka. Jak to ogarnąć, jak to ugryźć? Dziś opiszę nasz pierwszy lot z dzidzią.
Dane:
– niemowlę, długość życia: 7 tygodni
– trasa: Szkocja – Polska
– czas podróży: lot 3h + trasa autem 3h
– pogoda: kwiecień plecień co przeplata, trochę zimy trochę lata
– linia lotnicza: Wizzair
Szukane:
– co spakować
– jak przetrwać
– co z tą Polską
Jak przetrwać lot z niemowlakiem?
Zacznę od tego, że przetrwałam. Pisząc tego posta popijam kawę w polskiej kawiarni – zatem udało się. Nie mam traumatycznych wspomnień, urazów fizycznych ani nie utraciłam praw rodzicielskich. Czyli spoko.
Z ręką na sercu przyznaję, że więcej stresu kosztowało mnie pakowanie niż przedzieranie się przez odprawę.
Moja strategia na podróż
Był to mój debiut, jeżeli chodzi o podróż z niemowlakiem. Podróż, która wykracza poza godzinną jazdę autem i wypad na spacer. Przed nami do pokonania było 2 tys km. Nie jest to mega dużo, ale więcej niż do spożywczaka.
Przede wszystkim wyparłam stres. On akurat jest tu najmniej pomocny. Jeżeli dygałabym się, że nie dam rady, że się boje to potrzebowałabym dodatkowej pieluchy – dla siebie.
Najważniejsze to dobrze się przygotować i jak najwięcej sobie ułatwiać. Zapoznać się z polityką danej linii lotniczej, jak wygląda sprawa z wózkiem, przeszukać fora lub zadzwonić na infolinię – uniknie to zbędnego stresu i nachalnych działań wybujałej wyobraźni.
Ja akurat leciałam WizzAirem. Sprawa wygląda tak, że przy odprawie oddałam główny bagaż (jedną ręką pchałam wózek, drugą ciągnęłam 22kilową walizkę z myślą: „ja nie dam rady?”, czułam taką moc, że jeszcze do japy mogli mi dorzucić jakąś paczuszkę). Zapytali mnie również o wózek, czy się rozkłada i na ile części. Pani poinformowała mnie, że zaraz przed wejściem do samolotu obsługa zajmie się wózkiem. Czyli właściwie do ostatniej chwili Aleks słodko spał w wózeczku.
O której godzinie lecieć z dzieckiem?
Rezerwując bilet wybrałam późną godzinę – 21:55. Przed samym wyjściem wykąpałam i nakarmiłam małego, zyskując z pewnością te 3h. Takie maleństwo może nie ogarnia jeszcze kiedy jest dzień, a kiedy noc, aczkolwiek gdy codziennie postępuję w ten sam sposób, walcząc o nawyk przespanych nocek – to i tym razem Aleks nie zawiódł (możliwe też że należę do szczęściar, za co jestem wdzięczna losowi i Aleksowi!).
Podróż nocą ma ten plus, że dzieci są umęczone po aktywnym dniu, powoli kojarzą że w nocy się śpi i że płacz to kiepski pomysł. Lub po prostu ktoś wysłuchuje naszych modlitw.
Gdzie usiąść w samolocie?
Nie wiem jak wy, ale ja kocham siedzieć przy oknie. Nawet jak jest noc i za przeproszeniem, kupę widać, to ja i tak dopatruję tam nie wiem, świętego mikołaja. Z dzieckiem jednak miałam dylemat.
Przede wszystkim wybrałam tył samolotu, aby mieć blisko do wyjścia i blisko do toalety. W toalecie są przewijaki, także super. Jak nie trafimy na turbulencje to może nawet obejdzie się bez sklejenia dwójki na twarz.
Dylemat dotyczył siedzenia – czy z brzegu czy przy oknie. Wybrałam przy oknie by czuć się bardziej hm… schowana. Na wypadek gdy zacznie płakać, będzie chciał jeść, coś mu się uleje – mieliśmy choć odrobinę prywatności. Poza tym uniknęłam masy spojrzeń, pytań o wiek, o to jak nam idzie itp itd. Takie małe dziecko zwraca na siebie uwagę, co może nieco onieśmielać mamę z dzieckiem. Wolałam więc trochę się skryć, a o ewentualne przejście do toalety poprosić o zrobienie miejsca i trochę się poprzeciskać.
Czy niemowlę ma swoje miejsce w samolocie? Otóż nie ma, jest przypięte pasami do mamy, w czym pomogła mi stewardessa. Można jednak (jeżeli ktoś chce) dokupić siedzenie i postawić na wygodę. Torbę podróżną postawić na siedzeniu (zamiast pod nogami) i przewijać na siedzeniu obok. Ja jednak dałam radę z jednym przydzielonym miejscem.
Co mieć pod ręką? Najlepiej same potrzebne rzeczy dla malucha, a resztę zostawić w głównym bagażu.
Co spakować w długą podróż z niemowlakiem?
Pakowanie od zawsze budziło we mnie pewien niepokój. Bałam się że o czymś zapomnę, że pod którąś ze skarpetek skryje się mój mózg. Tym razem jednak musiałam wziąć się w garść, bo wkroczyłam w etap, w którym jestem odpowiedzialna również za czyjeś skarpetki. Moim podróżniczym towarzyszem był Aleks, świeżoupieczony człowieczek, który póki co nie musi się martwić o gatki (w tym wypadku pieluchy) na zmianę.
Usiadłam i sporządziłam listę. Kolejno: co dla dzidzi w dużym bagażu, co dla mnie w dużym bagażu i co zabiera ze sobą dumny ojciec. Czyli wiecie: ciuchy, buty, karabiny maszynowe, kosmetyki, coś do spania, coś na trening, sprzęty elektroniczne itd. Jeżeli podróżuje ktoś z kraju do kraju to warto zabrać mleko, do którego dziecko jest przyzwyczajone, a którego nie ma w Polsce (można próbować stopniowo zamieniać, w Polsce odpowiednikiem angielskiego Apta Milk jest Bebilon).
Pamiętać również o karcie zdrowia dziecka, wszelkich dokumentach, tabletkach. Pakując się i myśląc: „przyda się czy nie przyda, oto jest pytanie” to w przypadku dziecka zaznaczyć opcję przyda się. Lepiej poświęcić dodatkowe miejsce, niż nerwy i stres. Lepiej zabrać więcej, niż potem pluć sobie w brodę. Oczywiście zawsze można dokupić, ale po co, skoro można zaoszczędzić pieniądze, czas i psychę.
Sposoby na spakowanie się do bagażu
Tego nauczyłam się z czasem. Przy licznych przeprowadzkach, podróżach – dobra organizacja jest na wagę złota. Pakując siebie, ojca i niemowlę, czyli rzeczy dla 3 osób, łatwo można doprowadzić do chaosu w walizce. A ile to razy gdy już naskaczemy się na bagażu, upchniemy klapki, zamkniemy zamek i… okazuje się, że musimy otworzyć bo w którychś ze spodni został portfel (pozdrawiam Cię Marcin)?
Posortować i popakować w reklamówki. Gorąco polecam – dziecięce manatki w osobnej torbie, moje i Marcina ciuchy osobno – spodnie do spodni, koszulki z koszulkami. Gdy zależy nam na zaoszczędzeniu miejsca można zainwestować w worki próżniowe – chowamy w nie ciuchy, po czym powietrze odsysamy odkurzaczem i zyskujemy więcej przestrzeni w walizce. Worki z łatwością zamówicie przez internet. Ja swoje kupowałam w Ikei.
Przejdźmy jednak do bagażu podręcznego, bo to on tu jest wisienką na torcie.
Bagaż podręczny
Nie wiem jak u Was, ale u mnie bagaż podręczny często stanowił za taką dobitkę do głównej walizki. Upychałam w nim to, czego nie zmieściłam, bądź co rzuciło mi się w oczy 5 minut przed wyjściem. Tym razem sprawa wyglądała inaczej, bo towarzyszył mi niemowlak. No dobra, chociaż starałam się być najbardziej zorganizowaną kobietą na świecie, to i tak w ostatniej chwili dopychałam do podręcznego zapomniane rzeczy. Wsadziłam jednak torba w torbę, tak by z brzegu pod ręką mieć najważniejsze niemowlęce przybory.
Co do bagażu podręcznego?
- – pieluchy (ja wzięłam z 4-5, wszystko zależy od długości trasy)
- – matę do przebierania
- – chusteczki nawilżające lub waciki do przecierania
- – ciuchy do przebrania (ja wzięłam 2 zestawy)
- – 2 smoczki (jeden może spaść np. pod siedzenie w samolocie, więc zamiast się stresować i szukać, dobrze mieć ‘asa’ w rękawie)
- – pieluszka tetrowa lub coś do przecierania buźki po karmieniu
- – kocyk
- – prowiant – jeżeli karmi się piersią to wystarczy mieć swoją pierś:D, jeżeli mleko modyfikowane to przygotowałam w domu gotową buteleczkę i schowałam w termoopakowanie (polecam Tommee Tippee) oraz mleczko zakupione w sklepie, gotowe do wypicia zaraz po otwarciu
- – książeczka zdrowia dziecka
- – bilety i dokumenty
- – jakaś zabawka, grzechotka
- – woda do picia dla mamy
Torbę można zostawić pod nogami, co pozwoli uniknąć zbędnego wstawania podczas lotu.
Odprawa i przejście przez bramkę
Choć zwykle robię coś na łeb na szyję, tak teraz wolałam być nieco szybciej na lotnisku. Te nieco szybciej okazało się, że w sumie byłam na styk. Także polecam wam być nieco-nieco szybciej! Tak aby nie lecieć z językiem na brodzie i niemowlakiem pod pachą.
Bagaż oddałam w miarę szybko i teraz czekało mnie przejście przez kontrolę bezpieczeństwa. Tego chyba najbardziej nie lubię. Pisałam o organizacji, gdyż przy nadmiernej ilości rzeczy przy sobie oraz niemowlaku (śpiącym bądź nie) w wózku, musimy wystawiać na taśmę całą masę rzeczy. Osobno kurtki, buty. Wszelkie paski, kolczyki, elektronikę, płyny. kosmetyki. Buteleczki dla dziecka oraz swoją godność. Jednak mając małe dziecko chowamy nerwy w kieszeń, jak się robi za nami kolejka – trudno, uwierzcie – ludzie to zrozumieją. Pracownicy lotniska również są pomocni, jeżeli jesteśmy chętni do współpracy i nie plujemy jadem na prawo i lewo.
Do samolotu wsiadałam jako jedna z ostatnich, tak mi było wygodniej – gdy już większość ludzi zajęła miejsca i nie było tak ciasno.
A! Podróżując z dzieckiem automatycznie otrzymujecie pierwszeństwo do przejścia na pokład. Poza tym polecam przechodzić na początki kolejek, np. przy wysiadaniu z samolotu i przejściu granicznym. Każdy zrozumie że z małym dzieckiem na rękach nie jest najłatwiej, a często nie jest też dziecku najwygodniej, gdy marzy mu się już świeża pieluszka lub wygodna gondola. (No dobra, możemy trafić na emocjonalnych wygnańców życiowych, ale to wtedy poprosić, olać, zrobić psie oczy, zawsztydzić, wyżyć się – no opcji mamy sporo).
Gdy dziecko zapłacze
No bo tak też może być. No bo niemowlaki jednak płaczą. Dlatego warto być przygotowanym, mieć pod ręką wszystko co wzbudzi u dziecka poczucie bezpieczeństwa – mamę, która przytuli, będzie mówiła do dziecka, nakarmi. Smoczek, który również może uspokoić. Grzechotkę, która przykuje uwagę. Muzyczkę z telefonu, jakiś Mozarcik (serio na jutubie są całe playlisty!) czy inne kołysanki.
I PAMIĘTAJ
Wiem, że ciężko, ale nie przejmuj się ludźmi. To Ty tu jesteś ważna i Twoje maleństwo. Bądź przygotowana, miej świadomość że dajesz z siebie tyle ile możesz i pamiętaj, że w końcu dotrzecie do miejsca docelowego. Nie wstydź się, że się boisz, że Twoje dziecko zapłacze. Uwierz, że ludzie są pomocni, jak ich o to poprosisz. Proś o pomoc jak tego potrzebujesz, jak czegoś nie wiesz – ułatwiaj sobie (i dziecku!) życie.
I bądź z siebie dumna za każdy etap, który przekroczycie. Fajnie jeżeli leci w Wami ktoś, obojętnie czy partner czy przyjaciółka, ale tak naprawdę… samemu również da radę. Zwłaszcza że w tych czasach jest mnóstwo udogodnień, jeżeli chodzi o podróż z dzieckiem. Na lotniskach są pokoje dla matek z dziećmi. Przewijak jest w praktycznie każdej toalecie. I nie zapominaj o kreatywności. Gdy o czymś zapomnisz – rusz głową. Zawsze się coś wykmini! Pieluchę zrobisz nawet z jakiejś koszulki jak trzeba będzie!
Ja Wam otwarcie powiem, że jaram się że już mamy pierwszy lot za sobą, że daliśmy radę, że ja nie narobiłam w gacie, że Aleks narobił w gacie, a ja bez ataku deliry go przewinęłam.
Dużo dało mi odpowiednie przygotowanie się i nastawienie.
Podróż z niemowlakiem nie musi być utrapieniem! Może to być całkiem niezłe doświadczenie.
A jak tam Wasze doświadczenia z podróży z dziećmi?
Szacun. 🙂 My od małego jeździmy pociągami i busami lecz samolot… Sama nie latałam jeszcze nigdy, a co dopiero z maluchami 😉
Dobre i przydatne rady 🙂 Ja mam jeszcze jedną – polecam Ci chustę, bo dzięki niej na czas przejścia przez bramki itp masz wolne ręce. Ja stosuję w komunikacji miejskiej – świetna sprawa 🙂
To widzimy się niebawem :wielka radość: