O przeciążonej przeglądarce życiowej i pintereście który idzie do Fimala. Marzenia związane z pralnią i kurczący się mózg pod wpływem temperatury. Dzisiaj serwuję Wam wykręcony wpis, dobry wieczór.
Śmieszny to jest moment w moim życiu.
Zastanawiam się nad tytułem tego wpisu. Tej kartki wyrwanej z kalendarza, tych myśli rozbawionych na wietrze. Chyba wrócę do tego na sam koniec.
06.11.2019
Niecałe pół godziny temu Marcin przywiózł mnie do domu.
– Odpocznij trochę, ja wracam do pracy.
Zabrał kilka potrzebnych mu kabli, pogrzebał trochę w kartonach i się pożegnał. Ja tymczasem spojrzałam na pranie, które już wyschło, na pranie które czeka żeby je wyprać i… wskoczyłam w dres. „Nie dzisiaj” jasno i stanowczo powiedziałam sobie w myślach.
Znowu kilkanaście odpalonych kart na laptopie. Między tematami okołoporodowymi, przewija się kilka stron z pomysłami na małą łazienkę. I salon. I sypialnię. Czy ścianę na której będzie wisiał telewizor pomalować na ciemniejszy kolor? Hm… czy warto w ogóle go wieszać? A tak apropo, czy nas stać na telewizor? Taki wart ciągnięcia za sobą kabli? Rozważam w międzyczasie.
– A czy my właściwie potrzebujemy drzwi? zapytałam wcześniej Marcina. Gdybym tak zaoszczędziła na futrynach to może udałoby mi się kupić podłogę o której marzę, ale chyba tak to nie działa. Drzwi to jednak przydatna rzecz.
Pintereście, wybaw mnie od złego
Na swoim profilu na pintereście mam utworzonych kilka tablic. Inspiracje odnośnie mieszkania, w tym mojej garderoby jak Carrie Bradshaw. Mam pozapisywane dłonie różnych kobiet z pomalowanymi płytkami paznokci, stylizacje lat 90, streetwear oraz kaszual stajl. Pomysły na prowadzenie bloga, bullet journala, a także gastronomii, bo przecież to też część mnie. Zapisuję pomysły na potrawy, choć nie umiem gotować. Motywujące cytaty, bo może nauczę się gotować. Podróże, Nowy Jork i statuę wolności, która ponoć jest przereklamowana ale… i tak z chęcią bym ją zobaczyła. Zapisałam również tipy na sprzątanie mieszkania, ale akurat tę tablicę ukryłam – jeszcze nie jestem gotowa, aby przyznać przed sobą że jarają mnie pomysły na czystego pilota. „who cares kuźwa”, kiedy tak bardzo pobłądziłam w tej dorosłości?
Tatuaże, włosy, płaszcze i nawet sukienki ślubne, choć ślubu nawet nie mam w planach.
– O, to mi się podoba.
I tak przypinam do swojej tablicy kolejne, piękne fotografie, wizje na lepsze jutro z nadzieją, że pinterest załatwi sprawę. Odkryje zakamarki mojej duszy i pójdzie za mnie do fimala, wybierając farbę, która równie pięknie będzie się prezentować na żywo, co w internetach.
O pintereście drogi, wybaw mnie od złego.
W tej samej sekundzie przypominam sobie, że jeszcze do tej pory nie wpisałam w wyszukiwarkę „poród”.
robię pauzę pisząc ten tekst
tak, mimo zawahania wpisałam różne hasła związane z narodzinami dziecka
Okej, takiej tablicy nie stworzę, choć przyznaję, że i tym razem pinterest nie zawiódł. Na tej stronie wszystko prezentuje się tak dobrze…
I cen również nie podają. Stąd chyba sukces tej platformy – marzenia w formie jpg., za które nie trzeba płacić.
Śmieszny moment w moim życiu
Mam wrażenie że i moja przeglądarka życiowa jest lekko przeforsowana. W jednej sekundzie przerabiam zdjęcia pizz i burgerów, które wstawiam na fanpage naszej restauracji. W drugiej czytam, co na temat porodów napisała znana i ceniona położna, Ina May Gaskin. Gdzieś przy okazji rozważam kupno melasy z buraka cukrowego i zastanawiam się, w jakich barwach chciałabym mieć sypialnię.
Kurde, miałam iść do apteki po te siateczkowe gacie.
W międzyczasie, gdy serwer mi się zawiesił, wstawiam jednak te pranie i zwalniam miejsce na suszarce. Może jeden z pokoi przeznaczę na pralnię. Dołożę tam ekspres do kawy i urządzę swój kącik relaksujący. Na ścianach powieszę zdjęcia uprasowanych ciuchów i portret Zygmunta Chajzera. uśmiecham się do siebie Muszę powiedzieć o tym pomyśle Marcinowi. Na pewno przychylnie rozpatrzy moją propozycję na nasze wspólne m2.
Mózg mi się skurczył od prania
Bez kitu, zbzikowałam, co zapisuję w kolejnej odpalonej karcie, w swoim pamiętniku, na swoim blogu. Jeszcze wrócę do tej Angeliny, która pod wpływem zwariowanego życia, tańczących makarenę hormonów i funduszy, które zgubiły się w stumilowym lesie, gdzieś po cichu marzyła o magicznej pralni. I wypasionym sprzęcie do domu.
Ciekawe, co się stanie z moim mózgiem po porodzie – rozkminiam. O tym zapewne niebawem się dowiem i jak dam radę, to również tu opiszę, nie przyznając się nigdzie w social mediach, że właśnie na moim blogu pojawił się kolejny wykręcony wpis.
Do napisania!
Buziaki,
Angie