Tych początkujących, tych z doświadczeniem i bez. Tych, których bobo ma 1 dzień i tych co ma 3 latka. Z szacunku do matek, które chciały założyć rodzinę oraz do matek, które wolały założyć firmę. Tylko firmę. Do tych, które wyparzają każdy skrawek powierzchni wokół dziecka oraz tych, które czasem przymkną oko. Wszytkim tym kobietom dedykuję dzisiejszy post.
zdjęłam różowe okulary
Choć jestem niepoprawną optymistką. W każdej sytuacji próbuję dostrzec dobre strony, wyciągnąć wnioski i zamienić je na pozytywy. Łatwiej jest mi uwierzyć, że jest okej, że jest fajnie niż popaść w depresję.
Tymczasem zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i zdjęłam swoje różowe okulary. Bałam się co bez nich ujrzę. Czyżby rzeczywistość w którą nie do końca czasem chcę wierzyć?
nie zawsze jest kolorowo
Na snapchacie wybierzesz śmieszny filtr, na instagramie nawet beznadziejne zdjęcie można podrasować, a do profilowego selfie na facebooku tyle razy przekręcałaś głowe i zamrażałaś wyraz twarzy, że aż złapał cię skurcz rzuchwy. Niestety w wersji live, trybie życie codzienne nie wszystko da się przerobić czy zbędny element usunąć. Wybór pada na opcję: nie publikuj.
Będę szczera
Widzicie mnie uśmiechniętą, Bobka (aktualna ksywa Aleksa, mego syna jedynego) niepłaczącego i Macieję, który nie jest zmęczony. Prawdopodobnie w chwili robienia zdjęcia czy nagrywania filmiku udało mi się uchwycić to co najlepsze z życia – szczęście. Jednak prawda jest taka, że za całym tym mnóstwem radosnych momentów kryją się również negatywne emocje. Nie jest tak, że tylko Twoje dziecko płacze, tylko Twoje dziecko nie chce czegoś zjeść lub tylko Ty nie prześpisz nocy, ale za to prześpisz porę karmienia. Innym też się zdarza. Tym z kolorowych okładek również.
prawo do złych emocji
Nie wiem na co zezwala Konstytucja oraz czego dopuszcza kościół, aczkolwiek (moim zdaniem) ponadprawnie przysługuje nam paragraf na odczuwanie złych emocji. Nerwów, frustracji, niechęci. Nie wierzę, że te wszystkie matki, które obserwuje na facebooku są aż takie szczęśliwe. Nie wierzę, bo ja również nie jestem. Zdarza mi się, że nie lubię mojego dziecka. Zlinczujcie mnie za to, ale taka jest prawda. Wynika to prawdopodobnie z jakichś moich słabości, że wkurzam się że słabo mu się odbekło i już nie śpi mu się tak słodko. Że ja chce spać a on jeszcze nie. Że wyskoczyła mu jakaś krostka, a ja nie wiem co to. Może za ciepło ubrałam. A jak zmarźnie i mi się rozchoruje (tfu, tfu!!!)? Czy ja go za mało przytulam? Czy ja go kocham?
Chcemy być piękne. Chcemy być silne. Chcemy dawać radę.
I za przeproszeniem, szlag czasem trafia, gdy tej rady nie dajemy. Gdy traci się chęć na walkę, chęć na bycie matką. Gdy czujemy wyrzuty sumienia po cicho stąpającej myśli w naszej głowie: „po co Ci to było?” Gdy nagle przed oczami pojawia się komunikat: „nie nadaję się na matkę”.
jestem matką od…
3 tygodni. Pewnie wypadam przy innych matkach matczyno-nieprofesjonalnie. Żeś kobieto miesiąc niecały z dzieckiem i już narzekasz? hohoh, jeszcze tyle przed Tobą. Okej, właściwie jeżeli któraś z mam trzyma kose i chce mi ją wbić w plecy, to może ułatwię i przejadę się na Nową Hutę w Krakowie*?
To prawda. Przede mną lepsze i gorsze momenty. Dni kiedy Bobek tzn. Aleks, będzie słodko spał, potem grzecznie zje, odbeknie i ja go przewinę. Dni, kiedy rozreguluje mi mój plan dnia budząc się z grymasem, jedząc niechętnie, nie chcąc odbeknąć i zostawiając po sobie minę na świeżo założonej pieluszce. I jak go znowu będę przewijała to będzie lał na mnie ciepłym moczem.
I ja to wiem i ja to rozumiem i ja na to jestem gotowa. Ale nie zawsze mi się to podoba i nie zawsze chce się z tego powodu cieszyć.
*z tą Nową Hutą to powielam ploty
akceptuję nieidealną siebie
A przynajmniej się staram. Dużo łatwiej jest mi funkcjonować, gdy dam upust emocjom. I nawet dziecko jest wtedy spokojniejsze. Chociaż z ust moich już padło, że przecież nie lubię dzieci, że przecież nie chciałam, że ze mnie taka matka jak z koziej dupy trąba to… gdy tak już naklapie tym jęzorem, gdy nastukam się trochę w klawisze to gdzieś z tych moich słów odczytuję, że to są po prostu obawy. Obawy że nie jestem idealną matką.
I prawdopodobnie takową nie będę. „Bądź lepszą wersją siebie” z tym też bywa u mnie różnie. „Uwierz w siebie” na tym mi zależy najbardziej.
a tak poza tym to żrem tonę słodyczy
Z tą akceptacją nieidealnej siebie tak się potrafię zagalopować, że dobiegam do kuchni do szafki ze słodyczami w ćwierć sekundy. Czasami z telefonem w ręku przeglądając ładne profile z wyeksponowanym zdrowym żarciem. Która to mnie tak okłamywała, że w ciąży się ma zachcianki, że to w ciąży się je i tyje? Może ze mną coś jest nie tak, bo w ciąży właściwie nie przytyłam nic. Ba! Najpierw schudłam i przy porodzie wróciłam do „normalnej” wagi. To teraz w okresie połogowym coś mnie strzeliło i usilnie trzymam się zasady: jak jesteś na chacie to zjedz wszystko co możliwe.
Znacie na to jakiś lek? Może np. 5 uderzeń głową w ścianę? Wypady rąk z szafki – powtórzyć 500 razy dziennie?
Tak już bardziej serio, to faktycznie mam misję z ograniczeniem węgli i spożywaniem cukru. Poszukuję blogów z przepisami dla matek Polek karmiących (możecie zostawiać info w komentarzu, jak znacie coś godnego polecenia).
dla wszystkich fajnych babek
Nie każda matka się do tego przyzna, nie każda otworzy tajne wrota macierzyńskich wpadek, ale dam sobie uciąć rękę (a co mi tam, nawet włosy), że wszystkie mamy wątpliwości. Wszystkie mamy gorsze dni, wszystkie odwalimy jakąś metę, zapomnimy o ważnej wizycie, posłuchamy się czyjejś rady zamiast swojego serca. Wszystkie nas dopadają wyrzuty sumienia, gryzie nas ambicja, łapie strach.
Po prostu nam zależy.
Bardzo nam zależy.
A czy u Was obeszło się bez wpadek i zwątpień? Czy tylko ja taka… taka o?
Buziaki, Angie
a ja tam mysle, ze wszystko w normie. no stress.
To bardzo ważny post, ku pokrzepieniu serc. ( : Ciesze się, że go napisałaś. Pamiętaj, że zawsze służę do wygadania i cieszę się, że potrafisz powiedzieć o tych wszystkich trudnych emocjach. Chociaż wierzę, że można snuć naprawdę mroczne wizje. Jakbyśmy nie wypierały trudnych emocji jako matki, to przecież nie sprawi, że one znikną, a jeszcze wrócą ze zdwojoną siłą. Czy nie lepiej się im w takim razie przyjrzeć? Gratuluję odwagi!
Ty mnie zainspirowałaś i bardzo pomogło i nadal pomaga. 🙂