Ubrana w koszulę do kostek, nieco potargana i dosyć obolała powolnym krokiem zbliżałam się do łazienki. Tym razem dam radę już sama, pomyślałam. Jednak ciężko było udźwignąć to co zobaczyłam w lustrze.
Jak się wygląda po cesarce?
To ja. Podkrążone oczy, szopa na głowie, zgarbiona. Ręce pokłute, zamiast nóg dwa soczyste kabanosy i… brzuch. On nadal był, a przecież dziecka w środku brak. Przypominał trochę taki balon który powoli traci powietrze.
Głowa wypełniona setką myśli, ciało zawładnięte hormonami zwarcie wykrzykiwującymi: „przejmujemy to!”
Oszczędziłam sobie zdjęć brzucha tuż po porodzie. Uwierzcie, nic nie tracicie!
Czy ja już zawsze będę tak wyglądać?
Słowem kluczowym na tym blogu jest panikara, bo ja właśnie z tych. Odwarknęłam do lustra: „dobra idź już gościu” i poszłam pod prysznic zmyć z siebie całą frustrację. Akurat woda mnie uspokaja i relaksuje. Nie wiedziałam czego się spodziewać po swoim organizmie, nie byłam wcześniej w ciąży a każda kobieta reaguje inaczej (także wyczytywanie na forach było bezcelowe). Zastanawiało mnie, czy najzwyczajniej w świecie wrócę kiedyś do swojego wyglądu. Czy mje to do jasnej cholery zawsze tu będzie tak zwisać, tam boleć, a gdzie indziej puchnąć.
Całe szczęście że w tych wszystkich emocjach uchowała się jakaś część mnie, która w głębi duszy wierzyła, że się ogarnę. Całe szczęścia że nie przyszło mi do głowy aby podwędzić ze stołówki nóż, który sprytnie ukryłabym w szafce, aby w chwili słabości chcieć po niego sięgnąć i… przypomnieć sobie że jestem po operacji i moja mobilność ruchowa jest znacznie ograniczona. Stąd nawet do tej szafki bym nie dosięgneła. Efekt? Płacz. Plus tej sytuacji? Ja żyję, moja mama nie musi załatwiać formalności związanych z pogrzebem, a Aleks nie został osierocony.
Czyli nie jest najgorzej.
No tak, wracając – faktycznie, gdzieś w głębi duszy wierzyłam że się ogarnę.
Kiedy ciało wraca do formy sprzed ciąży?
Celowo odczekałam miesiąc z napisaniem tego posta. Czekałam do momentu… aż wrócę do siebie i będę mogła tchnąć nadzieje w kobiety, które świeżo wyszły z porodówki i buszują po internecie szukając odpowiedzi na swoje rozterki.
Otóż moje kochane – Wasze ciało wróci do swojego wyglądu. Ba! Moze nawet będzie wyglądało lepiej. Mimo to na początku, gdy widzimy to co widzimy, ciężko uwierzyć w takie czcze gadanie. Ja przez pierwszy tydzień podchodziłam do lustra z opuszczoną głową. Na ranę miałam zaklejony plaster wodoodporny, którego w zasadzie i tak nie widziałam, bo bebzon mi zasłaniał, zaś nogami mogłam kogoś zmiażdżyć lub wykarmić wygłodniałe stado wilków – do wyboru. Ale…
Z dnia na dzień było lepiej, a ja cieszyłam się każdym postępem! Że mogę szybciej wstać, schylić się, obrócić. Że twarz zaczyna nabierać barw, ciało traci zbędne kilogramy i przybiera dawną formę z czasów, gdy mocno przyjaźniłam się z winem.
Kiedy znika brzuch po porodzie?
Po pierwsze, nie zniknie on w pełni zaraz po narodzinach bobaska. Trzeba dać czas swoim organom, które wraz z Wami przeżyły szok. M.in. macicy, która sporo się napracowała. Skóra również będzie potrzebowała chwili by nadgonić. W moim przypadku wyraźną poprawę zaczęłam dostrzegać w drugim tygodniu. W 3 tygodniu po cesarskim cięciu brzuch już był mało widoczny. A teraz, po miesiącu, wyglądam tak jak na zdjęciu poniżej. Warto jednak zaznaczyć pewien fakt. Ja miałam takie szczęście, że całą ciążę ćwiczyłam, bo nie było ku temu przeciwwskazań. Do tego nie łapał mnie apetyt i w zasadzie za dużo nie przytyłam. Wszystkie jednak się różnimy i nie ma dokładnych ram czasowych w kwestii powrotu do formy sprzed ciąży. Jednym zajmie to tydzień, innym miesiąc, a jeszcze innym rok. Na wygląd wpływ ma wiele zależności, ale warto próbować coś z tym zrobić.
Co robić aby zniknął brzuch po porodzie?
- cierpliwie czekać
- zadbać o zdrowe odżywianie (no dobra, ja sobie ciumknę coś słodkiego, ale w granicach rozsądku #hipokrytka – ostatnio tyle zżarłam, że dopadły mnie wyrzuty sumienia i kupiłam marchewki), ale tak serio to starać się jeść dobrze
- zaprzyjaźnić się z kosmetykami – kremy na rozstępy, oliwka do ciała, peeling + masażer (delikatnie!)
- powoli wracać do odbudowy kondycji fizycznej – spacerki z dzidzią, a w późniejszym czasie ćwiczenia (wystarczy wejść np. na instagrama Ewy Chodakowskiej @chodakowskaewa, która publikuje zdjęcia zdeterminowanych matek, osiągających piękne efekty)
- karmić piersią – przeglądając różne komentarze i fora odkryłam, że wpływ karmienia piersią na utratę wagi po porodzie był znaczny
- modlić się, no cóż – wiara czyni cuda
Podsumowując
Same wiecie, że Wasze koleżanki, ciotki, babki tyły i chudły w różnych ramach czasowych, z odmiennymi wartościami wyskakującymi na ukochanej wadze. Innym wypadło więcej a drugim mniej włosów. Jednak z mojej (warto zaznaczyć) obserwacji wynika, że się da. Da się być kobietą, ewoluować z ciężarówki na kabriolet i dać gaz do dechy. Po porodzie, może nie od razu godzinę po i niekoniecznie w pierwszą noc, ale energia wraca. Jeżeli będziesz próbowała odnaleźć się w nowej sytuacji, zaakceptujesz siebie i przede wszystkim będziesz chcieć, to wiem że zabrzmi to banalnie – ale chcieć to móc.
Ja, człowiek strateg, uznałam, że nawet jak rana po cesarce będzie jakaś szpetna (a nie jest i nie widać jej spod bikini) to najwyżej się wydziaram. A machnę sobie jakiś napis. A jak będę miała rozstępy? To najwyżej też się wydziaram. W ogóle zamiast ciuchów będę ubrana w dziary.
Mamo, jeżeli to czytasz, obyło się bez rozstępów i jednak nie będę tatuowała pół ciała. Chociaż?
A jeżeli serio spotkanie z lustrem będzie dla mnie utrapieniem, wypocone godziny przy ćwiczeniach z Mel B czy przepłacone hajsy za karnety na siłownie nie przyniosą efektów, to najwyżej wyjdę z siebie, uzbieram pieniądze i usunę sobie plastycznie to co tam mnie będzie denerwowało czy poprawię daną część ciała.
No dobra, prawie robię pod siebie na widok igły, więc to mało prawdopodobne że udałabym się do kliniki plastycznej. Jednak w mojej głowie jest taka opcja, na wszelki wypadek.
Uważam że trzeba cenić swoje zdrowie fizyczne na równi z psychicznym, a często jest to ze sobą powiązane. Także obmyślając plan, jak przetrwać to wszystko (Ci co nie są na bieżąco z postami – nie zakładałam że będę matką, ale w wyniku scalenia z Macieją musiałam odrzucić hipotezę życia bezdzietnej) nastawiałam się na walkę. Aby nie popaść łatwo w depresje, aby nie załamywać rąk – zawsze jest wyjście z sytuacji.
Trzeba tylko mocno otworzyć oczy.
Lub założyć okulary.
Bądź poprosić kogoś by spojrzał w miarę trzeźwym wzrokiem.
A Wy jak i kiedy doszłyście do siebie po porodzie? Obawiałyście się o swój wygląd?