26 maja – wielki dzień dla wszystkich tych kobiet, które przetrwały porodowe interwały, nieprzespane noce i kwaśne miny swoich pociech na widok brukselki. To wielki dzień dla tych, które na codzień nam prały, gotowały i stały zawsze oporem. Od niedawna to również mój dzień.
Kiedyś mądry Pan Ktoś wymyślił urodziny, aby przez całe życie co roku dostawać życzenia i prezenty z okazji iluś tam przeżytych wiosen. Inny ktoś wymyślił dzień kobiet, dzięki czemu Panowie mają okazje się wykazać, a kwiaciarnie nieźle się dorobić. Jest również dzień zakochanych, gdy to wpatrzona w siebie dwójka ludzi udaje się do kina, do restauracji czy po butelkę wina. Pięknym dniem jest również dzień dziecka, gdy to lody są za darmo, dookoła rozdają cukierki i w domu czekają na nas pyszności (buziaki mamo!!!). I tak tych dni do świętowania jest całe mnóstwo, ostatnio w radiu mówili o tym, że swój dzień świętuje płyn do naczyń.
Ja obchodzę je wszystkie. Dzień kobiet, zakochanych, dzień dziecka (no może poza płynem, sorry Ludwik). I przyznaję że jest mi fajnie. Obojętnie jaką powieje komerchą, ilu przedsiębiorców podchwyci temat i wypełni gadżetami półki swoich sklepów – ja lubię święta i lubię świętować. Lubię wręczać prezenty, robić niespodzianki i je dostawać. Kwiaty choć dostaję na bieżąco (taka ze mnie szczęściara) to te w dniu kobiet również niesamowicie cieszą.
Ale najwyraźniej chyba było mi mało. O losie, zachłanna ja.
Do swojego konta, od tego roku (dla przypomnienia mamy 2017) osoba pisząca wypociny na tym blogu, czyt. ja, dopisuję do listy dzień matki. Prawdopodobnie jedno z najpiękniejszych specjalnych dni w roku (tak blabla bla matke powinno się kochać codziennie, ale chyba nasze mamusie zasługują na oficjalny dzień zapisany na kartkach kalendarza, gdzie cały świat huczy VIVA LA MADRE?)
Nigdy nie zapomnę ile serca wkładałam w wykonanie kartki dla mamy, narysowanie jej portretu, napisanie wierszyka. Nie zapomnę widoku dumnej mamy ustawiającej laurkę w najbardziej widocznym miejscu w domu. Nie zapomnę o zerwanych z podwórka kwiatkach, które to pachniały czystą miłością.
W takiej chwili tak bardzo cieszę się że zostałam mamą, że mam okazję widzieć wodzący za mną wzrok swojego prawie 3 miesięcznego urwisa i, o losie, zachłanna ja, nie mogę się doczekać gdy sama taką kartkę otrzymam. Będzie to dla mnie jak podium, wygrana, oskar na naszym domowym dywanie.
I choć kwiatków jeszcze mi nie zerwał to otrzymałam od niego najlepszy prezent na świecie – prawdziwy, szczery uśmiech. Najpiękniejsze co może dostać mama. Wygrałam.
A Tobie droga mamo posyłam tonę buziaków, uśmiechów i uściski. Dziękuję Ci za to, że byłaś dzielna. Że byłaś silna. Że dałaś mi prawo wyboru. Że dałaś mi szansę się rozwijać. Że dałaś mi szansę się zakochać. Że dzięki Tobie żyję i mam się dobrze. Że dałaś mi życie i ja również mogłam je dać.
Kocham Cię.
A wszystkim mamom życzę mnóstwo ciepła od Waszych pociech!
PS. Przyznaję, że dużo bardziej doceniłam rolę matki w momencie, gdy nią zostałam. Trzeba to przeżyć na własnej skórze! Ale… warto!
Buziaki, Angie!