Trymestr III, miesiąc 7, tydzień 29. Brzuszek już większy, skarpetkę coraz ciężej założyć i bieg na autobus już nieco odstępuje od rekordów bitych jak Usain Bolt. Niby się wysypiam, ale się męczę. I tak się zastanawiam właściwie… czym? Czy to wymówka? Bo żem ciężarówka. Trochę o innych urokach ciąży z punktu widzenia kanapy.
Okej. Podzielę się z Wami tym czym wiem i czego doświadczyłam przez ostatnie pół roku. Dla tych co nie wiedzą, nie słuchali na biologii, nie podsłuchiwali w tramwaju, wyłączali się z rozmowy po padających słowach: „ja w trakcie ciąży…” przypomnę po krótce jak to wszystko prezentuje się w liczbach. Otóż ciąża składa się z trzech trymestrów.
I trymestr przypada na pierwsze trzy miesiące, czyli około 13-14 tygodni. Jest to nieco burzliwy okres, bo raz że dowiadujemy się że na teście widnieje plusik, dwa pobierają nam krew i trzy – nie wszystko można jeść i pić. Czyli trochę Sodoma i Gomora. Nagle wydaje nam się że nasze życie się diametralnie zmieni, czy to na pewno był dobry czas, a zupa jest za słona. Różne kobiety, różne emocje. Bądź co bądź emocje są i kobiety też jeszcze są (choć niektóre przeobrażają się w Krakena).
Z mojego punktu widzenia, może jakoś mocno nie szalałam z hormonami i nie było mi nadzwyczajnie źle, ale jednak czułam że coś się dzieje z organizmem. Czułam, że czasem jest mi gorzej, energii zaczynam mieć nieco mniej i muszę na siebie lepiej uważać. Zapachy mnie odrzucały, jeść mi się odechciewało, bo już sama nie wiedziałam co pakować do japy by sobie nie zaszkodzić. No i frustrujące jest to, że jak brzuszka nie ma, to po ciąży też ni widu, ni słychu. Otoczenie jeszcze nie zalicza Cię do stanu błogosławionego. A Ty się czujesz jak kupa. Organizm działa na pełnych obrotach i ciałko próbuje się jakoś do tego dostosować. Na pogodzenie się z ekscesami przeznaczono, jak już wspomniałam, 3 miesiące.
Potem jest trymestr II. Ten „lepszy”. Trwa on od około 15-27 tygodnia. W zależności od kobiety i instagrama oraz jakiego użyje hasztaga „#”. Zauważyłam że niektóre będąc w tym samym tygodniu są już w zaawansowanym 6 miesiącu, podczas gdy inne tkwią w 5. Wszystko zależy chyba od tego, jak radzimy sobie z ciążą i obecną sytuacją oraz na jakim etapie się czujemy.
No ale po krótce – w tym trymestrze jest faktycznie przypływ energii. Nudności ustępują, hormony trochę już sobie odpuściły i organizm wywiesza białą flagę. Okazuje się, że jeść się da, że wino bezalkoholowe istnieje i że więcej snu nie jest czymś tragicznym. Poza tym pojawiają się pierwsze ruchy dziecka, co pozwala poczuć się niemalże jak główna bohaterka Obcego, w której Ktoś rośnie i Ktoś zaczyna się ruszać. U położnej widzimy pierwszy raz dzidzię na ekranie, czyli ten mały Ktoś serio tam jest. I możemy posłuchać bicia serca by na kolejnej wizycie, jak nie obróci się dupcią, dowiedzieć się o płci maleństwa. Dużo emocjonujących, rozczulających wydarzeń. No i wracamy do domu ze zdjęciem USG w ręku. Powoli też chwalimy się znajomym, światu. Ohy i Ahy.
Trymestr III przychodzi szybciej niż można się tego spodziewać. Wiecie, jestem na jego początku i uprzedzę czytające mamuśki lub kobiety, które myślą o ciąży, że tragedii nie ma. Faktycznie mam chwile słabości, ostrzej to nazywając, że mam ochotę po prostu leżeć. I trochę się za to winię, trochę mam wyrzuty sumienia, chociaż z drugiej strony (jakoby nie zabrzmiało to jako wymówka) no nie powinnam. W tym trymestrze brzuszek rośnie. Już tak wjeżdża na pełnej. Jęzeli dotąd mało kto wierzył że jesteś w ciąży, to uwierzy jak spojrzy na mały rosnący bojler. Ponoć tyje się około 0,5 kg tygodniowo. Serce przepompowuje dodatkowe 1,5 litra krwi, a dzidzia… dzidzia tańczy breaka, kręci się i bawi wnętrznościami. True story. Aczkolwiek to też jest urocze. Ja np. robię nam ciepłą kąpiel i bawię się „brzuchem”. Mały brzdąc reaguje na bodźce i odpowiada kopniakami.
Tylko trzeba pogodzić się z tym, że to zmęczenie jest. Że plan który sporządziło się na dany tydzień może nie wypalić w 100%. Ja akurat jestem typem osoby, która lubi sobie rozpisać co, gdzie, jak i kiedy. Lubię działać, lubię coś robić – nie robię = wyrzuty. Aczkolwiek w tym wypadku organizm się domaga odpoczynku. W końcu w jednym ciele biją dwa serca. Jedno ciało pracuje na te dwa serduszka i miłość, która się między nimi tworzy.
Warto pójść na spacer, warto poczytać książkę. Jak nie 3 razy na siłownie czy basen, to dwa albo nawet raz. Ale może wtedy spróbować na spacer. Czy nawet łazienkę sprzątnąć. Na spokojnie.
Wdech – wydech.
Pisząc to myślę również o sobie. Ciąża jest tak dość mądrze podzielona przez matkę naturę, by uporać się z przemianami w organizmie, w głowie i w życiu. Z całym sercem mówię, trzeba dać sobie ochłonąć i posadzić tyłek.
Z punktu widzenia kanapy – pozdrawiam Ja.
Według mnie to też zależy od kobiety. Ja np. miałam niedobór witamin i wlaśnie dlatego byłam zmęczona cała ciążą i nie była ona wymówką. Mąż kupił mi Pregnę plus, witamin, które podniosły mi znacznie wyniki i wpłynęły na poprawe mojego samopoczucia.