Baby brain, baby rain

Jak się nie dać zwariować? Dziecko tu, dziecko tam, a ja na to why so mom. Jak przetrwać przedporodową dzicz, jak nie brać udziału w wyścigu szczurów (w tym wypadku kangurów) i czy w ogóle da się tego uniknąć.

Ja i szczury

Mam sobie te śmieszne 23 lata i jestem w ciąży. Dotychczas temat bobasów, małych ciuszków, wózków był mi obcy. Serio. Większe rozeznanie mam na giełdzie papierów wartościowych i lepiej sobie radzę z analizą finansową niż niemowlęcą. XXI wiek pozwala nam jednak na zdobycie tej wiedzy poprzez wyszukiwanie odpowiednich hasztagów.

I tak hasam sobie po profilach, blogach, hasam. Piękne gadżety, wyprawka w pełni gotowa, pokoik przemalowany i pomnik dziecku już postawiony.

Czytam potem, że u jednej dziecko już chodzi, drugiej staje na głowie i tańczy breaka, a kolejne już w pierwszych chwilach życia odgrywało Walca-a moll Chopina. Ponoć niektóre dzieci rodzą się z doktoratem, ale naukowcy z Harwardu czy tam Hogwartu jeszcze tego nie potwierdzili.

ja jak widać urodzona miss polonia
ja jak widać – urodzona miss polonia

Wdech-wydech kobieto.

I coś Wam powiem, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że problem nie tkwi w tych mamach, które szybciej sie ogarniają, mniej czy więcej kupują oraz w jakim stopniu cieszą się z drobnych gestów czy zauważalnego rozwoju dziecka, ale we mnie.

Po prostu dopadł mnie jakiś szał. Przyznaję z ręką na sercu, że nie byłam specjalnie przygotowana psychicznie na ciążę i dziecko. Nastawiałam się (a same wiecie jak to jest, jak się na coś nastawicie), że względem mojej osi czasu bobo przypadnie jakoś tak na +28. No może później. Nie wiem, nie wiedziałam. Nawet specjalnie tego nie rozważałam, wpierw miała być dobrze płatna praca, odpowiednie mieszkanko, jakieś oszczędności, no i facet u boku. Taki spoko facet u boku.

Gdzieś mnie to gryzło, że otwierałam oczy i w sumie nadal otwieram, w nie swoim mieszkaniu. Wynajmuję. W ciężarnych kobietach rodzi się chęć wicia gniazda, a mi jakby zabrakło gałązek, że wymarzonej pracy jeszcze nie ma i że nie wiem jak przewijać. Właściwie to jeszcze sama nie wiedziałam czego chce, taki wiek – mówią.

Gdy widziałam jak znajoma ubiera swoje niespełna 3 miesięczne maleństwo, czułam jak łzy napływają mi do oczu. Takie maleńkie rączki, te paluszki takie delikatne i jakieś przybory na przewijaku.

Wdech-wydech Angelina.

Po pierwsze – nie nakręcaj się. Matka natura dobrze wiedziała co robi, dając nam te 9 miesięcy. Czas na krzyki, czas na radość, czas na refleksje i pole działania. Mnóstwo przemyśleń, dobre wsparcie i odetchnęłam.

Wszystko stopniowo, a to rozglądałam się za wózkami. Pierw patrzyłam w jakich furkach prowadzają się mamuśki po ulicy. A to popatrzyłam na małe buciki. Jeżeli ogarniał mnie stres – wychodziłam ze sklepu.

Po drugie – nie wszystko od razu. Przecież i tak nie chciałam tego mieszkania kupować, a pracę pewnie nie raz bym zmieniła i zmienię. Prawdopodobnie dzięki ciąży mój mózg się rozjaśnił i przybliżam się wielkimi krokami do tego, co chcę robić w życiu. A to Ci heca.

Po trzecie – doceń to co masz. O tym zapominamy. Czasem przysiąść, wziąć oddech i spojrzeć na wszystkie dobra które mamy. Czy to jest wspaniały rodzic, wspierający teściowie, troskliwy partner. Czy to jest zdrowie, które pozwala na pracę, dozwoloną dietę, wstawanie z łóżka. Czy ktoś nam do tego łóżka poda ciepłą herbatę. Czy w pobliskim sklepie będą ukochane lody.

Moje przemiana

Czyli wyścigu szczurów da się uniknąć. Po prostu przestałam się obwiniać, że jeszcze nie mam wszystkiego. Przestałam się porównywać z innymi kobietami. Zaczęłam szukać wsparcia, zaczęłam się inspirować, obserwować. Dałam sobie czas by polubić inne mamy, małe ciuszki i cały ten obcy świat. I przede wszystkim stopniowo zaczęłam lubić siebie w przyszłej nowej roli. Roli mamy. Nie wyznaczać poprzeczki, do której powinnam doskoczyć już teraz w tym momencie. Moim awansem będzie uśmiech na twarzy dziecka oraz widok radosnej kobiety, którą ujrzę w odbiciu lustrzanym.

Czy i wy miałyście do czynienia z tzw. przedporodowym szałem?

Czym to się przejawiało i czy udało wam się to nieco poukładać?

5 myśli na temat “Baby brain, baby rain

  1. Hej!
    Mi do ciąży daleko (a przynajmniej, tak jak Ty, nie mam jej jeszcze w planach 😀 ), ale już widzę, że kocham Twój styl pisania. Jakbym czytała siebie, ale nawet śmieszniejszą i z większym polotem! Nie za bardzo interesuje mnie ta tematyka, ale będę wpadać tylko po to, żeby poczytać Twoje wpisy 😀
    Pozdrawiam cieplutko! Powodzenia z zwiedzaniu mamowego świata!

    1. Mega MEGA mega miło mi to czytać! Przyznaję, że takie komentarze mnie podbudowują i dają bodziec do działania. 😉 Cały ten mamowy świat przede mną, ja przed nim – zobaczymy jak będziemy współgrać.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! 🙂

  2. Pamiętam, jak to było, kiedy ciąża zaskoczyła. Dlatego doskonale rozumiem, co autorka wpisu miała na myśli. Świetnie opisane i poukładane przemyślenia 🙂

Dodaj komentarz