czasem nie jestem matką

Czasem nie jestem matką

Zakładam wygodne obuwie i uciekam z domu. Dobiegam na siłownię, gdzie zamiast dziecka podnoszę ciężarki. Potem zanurzam głowę na basenie, chcąc całkowicie wypłukać myśli ze wszelkiego stresu. Na saunie wytapiam gorzkie żale, a jako posiłek potreningowy wciągam lody. Do Jen Shelter mi daleko, a do sfiksowanej matki na punkcie swojego dziecka – jeszcze dalej.

Kocham go bardzo mocno

On tak sobie leży, a ja go sobie tak kocham. Sobie się uśmiechamy do siebie, gaworzymy po swojemu i wystawiamy język, wierząc że krowa na niego nie nasika. Sobie go przewinę i raz jeszcze, bo w czystą pieluszkę dwójkę robi się fajniej. I ja go rozumiem i ja go kocham. Bawię się zabawką aż ręka odmawia posłuszeństwa i wiszę nad jego łóżkiem, aż czuję że kark sam się zaraz skręci.

jestem matką
instagram.com/whysomom/

Jestem wtedy matką na całego. I od ilości uczuć które w niego wlewam prawdopodobnie nabawiłby się miłosnej nadwagi, dlatego dzielę się. Dzielę się miłością z ojcem, daje poopiekować się dziadkom i…

na chwilę nie jestem matką

Wkładam ulubione spodnie, przepasam bluzę na biodrach, a na rzęsy nakładam maskarę. Po chwili namysłu robię kreski eye-linerem, pomacham swoją szopą na prawo i lewo w geście ułożenia czegoś przypominającego fryzurę i wychodzę. Wychodzę zapomnieć na chwilę o pieluchach, mleku i wszelkiej odpowiedzialności związanej z macierzyństwem. Rozmawiam o facetach, kotletach i paznokciach. Się pośmieję, może nawet napiję się piwa lub dziobnę ze dwa. Poobgaduje życie innych nadal uparcie wierząc, że nie jestem plotkarą. Oj przecież nie jestem.

I w przymierzalni wkładam na siebie bluzkę, bluzkę nr 3 i 13, kapelusz i spodnie które prawdopodobnie nie będą pasowały, ale może jednak. Większość odkładam, rzecz jasna wybieram te najpotrzebniejsze ( 😉 ) i idę zrobić paznokcie. A niech mi teraz machnie jakieś syrenki czy delfinki, zwał jak zwał.

W kawiarni zamawiam latte lub cappuccino, zależy czy mam ochotę na więcej pianki. Tym razem już kofeinowe, ale z mlekiem bez laktozy bądź migdałowym jak mają. Ja z tych upierdliwych jestem. Wyjmuję notes, planuję życie. Wyjmuję laptopa, przerabiam zdjęcia lub coś tam sobie czytam, powiedzmy wartościowego.

czasem nie jestem matką

I nie myślcie, że odtrącam swoje dziecko, że o nim nie myślę, że chce o nim zapomnieć. Ja po prostu jestem lepszą matką, gdy zaczerpnę oddechu. Gdy zmęczę się innym treningiem niż bieg przeszkód do kuchni. O wiele bardziej chce nią być, gdy na chwilę pozwolę sobie na czas dla siebie.

I myślę że to ważne dla każdej kobiety. Nie tylko takiej której odeszły wody płodowe albo pod gatkami kitra bliznę po cesarce. Dobrze jest coś czasem zrobić coś dla siebie, by mieć siłę dla innych.

napisała to podjadając ciasteczko, ops!

A Wam zdarza się czasem coś zrobić dla siebie? 🙂

Jedna myśl na temat “Czasem nie jestem matką

  1. Ważny wpis – szczególnie jak dookoła same idealne Matki Polki 🙂 Ja osobiście uważam, że przerwa od bycia mamą jest bardzo ważna dla utrzymania higieny psychicznej ;P

Dodaj komentarz