Moje drogie Panie (i Panowie którzy zapłodnią te Panie), jest kilka rzeczy/zachowań, których powinno się unikać będąc na urlopie macierzyńskim. Oto kilka z nich:
1. Ulegać presji i nakładać na siebie zbyt wiele obowiązków.
Żałuję że nie wpadłam na to szybciej, zanim frustracja nie zryła mi do tego stopnia bani, że chciałam ją roztrzaskać o ścianę. Doszło również kilka aspektów psychologicznych, ale o tym nie dzisiaj. Nie trzeba mieć dziecka, żeby czasem przecenić swoje możliwości. Jednak przy dziecku, zwłaszcza małym, które serio jest MAŁE i dla niego wszystko jest nowe, do naszej codziennej listy spełnionej mnie dochodzą również inne obowiązki. Ciut ważniejsze od czystej podłogi czy wyprasowanych śpiochów.
Jak widać zbyt wielka presja nakładana na samą siebie kończy się tym:
No pewnie, nie można olać brudnego mieszkania, wypiąć się na swoją przyszłość zawodową, ale… nieco zwolnić tempo. Dać na luz, wziąć głęboki oddech i przestać od siebie wymagać niemożliwego. I wszystkiego naraz.
Odetchnij, kurde. Obetnij swój plan dnia o połowę i ciesz się z tego, co Ci się udało. Zyskałaś trochę czasu? Zajebiście, wtedy dopisz coś do listy.
Wiem, że to mega trudno w czasach, gdy duża część kobiet zakłada firmy, na macierzyńskim rozpracowuje strategię obalenia reżimu w Korei i lśnią pięknymi zdjęciami na instagramie, ale która z tych kobiet się przyzna, ile ją to kosztuje wyrzeczeń? Ile przepłakanych chwil? Ile utraconych chwil przy dziecku?
Może mają pomoc od rodziny, może mają nianie albo turbodopalacz w tyłku (a kokę w nosie) – Ty tego nie wiesz. Możliwe też że spokojnie planują dzień, przymrużając oko na drobne niepowodzenia (i nie zadają sobie pracy domowej rodem szaleńczej baby z matmy #JESZCZE_JEDNO_ZADANKO). Powoli do przodu.
2. Przestań się porównywać z innymi matkami
Wobec powyższego. Czerpanie inspiracji, energii, motywacji – ok, ale nie jest zdrowe porównywać się non stop do innych i przede wszystkim zazdrościć. Nie jest zdrowe ciągle myśleć o sobie jako słabej, gorszej, niewystarczającej. Bo tamta się cieszy, a tamej syn śpi i im wszystko wychodzi, a ich życie to istna macierzyńska idylla. Staraj się, doceń siebie i nie pogrążaj.
3. Zamykanie w 4 ścianach.
Ja się zamknęłam, bo mieszkam za granicą i wszyscy moi bliscy są w Polsce. Zamiast wyjść do ludzi, poznawać inne mamuśki ja prowadziłam namiętny romans z czterema ścianami, co się skończyło… bardzo źle dla mojej psychy (o tym może kiedyś napiszę). Warto wyjść do ludzi, warto pogadać na różne tematy (nie tylko emolienty, szczepionki i sadzonki). Macierzyński spędza się głównie przy dziecku, ale i od tego czasem trzeba odsapnąć (naładować energie, nie być dzikuską).
No chyba że chcesz wyglądać tak:
4. Ryć sobie banie o sylwetkę
I sprawdzać swoją wagę 3 sekundy po porodzie. Chociaż… nie, inaczej. Wierzyć w to, że nie wrócisz do formy. Był taki moment (był to drugi dzień na oddziale dla post-ciężarówek), że poszłam do łazienki (poszłam, wow wow, wstałam!) i przed wzięciem kąpieli spojrzałam na swoje ciało. I na twarz. Widziałam zmęczenie. Widziałam balonik pozbawiony powietrza. No Gigi Hadid to ja nie byłam.
Ale stopniowo ciało wraca do siebie. Jakieś mankamenty zostają, ale w dzisiejszych czasach nie ma rzeczy niemożliwych. Spójrz na siebie trochę bardziej wyrozumiałym okiem. 9 miesięcy rosło w Tobie życie, trochę się natachałaś (natoczyłaś).
Patrząc na siebie po porodzie, w nowej roli życiowej – stałam się niezwykle emocjonalna. Bardzo na wszystko wyczulona. Gdybym jeszcze miała sobie tyrać banie o wygląd to naprawdę szkoda by było mi siebie, dziecka i Marcina.
Nie od razu wciśniesz się w ulubioną kieckę, jak ta pani z obrazka na dole:
Doceń swoje ciało. Zadbaj o nie. Bez ciśnienia.
5. Poddawać się/mieć do siebie żal
Gorsze chwile no są. No kurde są chociaż ich nikt nie chce. Nie raz przekręcałam oczami, łzy poleciały i wątpiłam w siebie. Nie nadaję się. Jestem słaba. Nie wychodzi mi. Takie myśli mnie nachodziły np. gdy nie byłam w stanie wydoić z siebie wystarczająco mleka. Z pewnością takie myślenie nie ułatwiało mi macierzyństwa. A przecież się starałam. I wiesz co? To jest najważniejsze. Starania. Dajesz z siebie jak najwięcej. Czasami pojawi się granica wytrzymałości i nie wiem, jak doradzą najlepsi psychologowie, parentingowcy i matki 10-rga dzieci, ale mi się wydaje że tej granicy nie można ignorować. Nie poddawaj się jako matka, ale szanuj siebie jako człowieka.
6. Zrzucać wszystko na swoją głowę
Tak, to Twoje dziecko. Tak, wszyscy wiedzą że to Twoje dziecko. Tak, zdjęcie na fejsie już było – urodziłaś. Starasz się. Wstajesz w nocy, wstajesz w dzień, w ogóle całkiem dużo trzeba wstawać. Jeżeli raz nie wstaniesz i zrobi to ktoś inny to zyskasz trochę energii. Odpoczniesz. To też jest ważne, by być dobrą i fajną mamą. Regeneracja (i nie mówię tu o 15 kawach czy energolach w żyłę). Jeżeli jest szansa, że ktoś z bliskich – ojciec, rodzice, teściowie mogę zająć się Twoim maleństwem, nie rezygnowałabym z pomocy.
Podsumowanie: czego unikać na urlopie macierzyńskim
Powiem tak. Napisałam to dlatego, że te podpunkty przeżyłam na własnej skórze. Teraz może przedstawiłam to w nieco zabawny sposób, ale taka prawda że wcale do śmiechu mi nie było. Ryłam sobie czereb i to grubo. Mało tego, zaobserwowałam taką tendencję wśród innych kobiet. Jasne, że trzeba stawiać sobie cele, jasne że trzeba umiejętnie planować dzień. Jednak przy dziecku potrzeba dodatkowo czasu na nauczenie się, jak ten dzień ma wyglądać. Warto poświęcić czas na poznanie siebie, pracę nad sobą i poszukiwanie pasji. Jednak nie ciśnieniuj się. Szkoda Twoich wspomnień.
Ja tak straciłam ok. 5 miesięcy, zanim odkryłam, że warto czasem odpuścić. Zwolnić. Nie byłam w stanie spełnić swoich oczekiwań i dostawałam brzydko mówiąc, pierdolca. Wydawało mi się, ze skoro jestem w domu TO TYLE MOGĘ. Mogę, ale nie wszystko naraz.
Urlopu macierzyńskiego w biurze podróży nie znajdziesz, bo to nie wakacje. hehehehe (chyba już starczy sucharów na dziś)
A I NAJWAŻNIEJSZE!
Takie maleńkie bobo jest tylko raz. Jesteś świadkiem narodzin życia, niesamowicie intensywnego rozwoju u człowieka, którego Ty stworzyłaś. Kibicuj mu gdy będzie się uczył łapać zabawkę i kibicuj sobie, jako matce.
Matka górą, frustracja kanałami! (dobra już serio kończę z moim poczuciem humoru)
Super tekst 🙂 ja na szczescie odpuscilam wiele rzeczy i nie mam wielkiego cisnienia zeby wszystko bylo na juz, bo zdaje sobie sprawe,ze to po prostu nierealne, ale wiem tez, ze to czesty problem dlatego fajnie,ze o tym piszesz 🙂 jedyne momenty zwatpienia mialam przy walce o laktacje – wyrzucanie sobie,ze jestem zla mama, bo nie jestem w stanie dac dziecku co najlepsze.. kosztowalo mnie to ogrom wysilku, ale jednak wciaz karmie, zdaje sobie sprawe, ze to moze nie potrwac super dlugo bo szalu nie ma 😉 ale ciesze sie kazdym dniem i mam cel dotrwac chociaz do 3 miesiecy 🙂 pozdrawiam :*
cudowna ilustracja zdjęciowa do postu 🙂