wyjazd do wielkiej brytanii

Po 2 latach w UK – początki, hajsy i pierwsza chata

Mija już druga rocznica mojego przyjazdu do Wielkiej Brytanii. Dwa lata temu o tej porze kwitła miłość między mną a Marciem, rok później poznaliśmy płeć naszego dziecka (trochę wariaty z nas), a w tym roku… już niebawem Wam zdradzę! Dzisiaj natomiast zrobimy mały fleszbek, cofajkę w przeszłość (na której wiele się nauczyłam). Z jakim wyjechałam budżetem i z kim dzieliłam ścianę – to w dzisiejszym wpisie. Przygotuj sobie dobrą herbatę.

początek i hajsy

Listopad 2015

Ja. Lat wtedy powiedzmy… 22, etap w życiu: buszujący w zbożu, zainfekowana miłością i ciekawa świata. Lubiąca przeprowadzki, drastyczne zmiany i ogólnie fajnie jak coś się dzieje. Odwaga upchnięta w kieszeń, oszczędności na dość niskim poziomie bo życie studenckie kosztuje (jeżeli lubisz melanż) (jeżeli nie lubisz to też kosztuje) (zatem i tak się opłaca)(w sensie pójść czasem na melanż) (Tatra za 1.99)(nie od razu Moet na stół). Głodna nauki, wrażeń i żyjąca na zasadzie „co ma być to będzie”. Swoją drogą jest to jeden z najzdrowszych sposobów myślenia! Jeżeli chodzi o psychę człowieka. Ok, jeżeli chodzi o moją psychę, ale o tym kiedy indziej (może jutro).

Wiecie jak to jest z tym listopadem.

Za oknem gnój, człowiek luj i jakoś tak życie ciapa. Ludzie wokół monotematyczni – ale szaro; ale buro; ale deszcz; no pada; pada; idę kupić sweter; piję herbatę; kiedy nowy odcinek Stranger Things; a może jeszcze raz obejrzę Gre o Tron; ale pogoda; chyba mam depresje; nie wiem jak żyć; co ja osiągnęłam w życiu i tak dalej i dalej.

Ja chyba z tego wszystkiego co roku (tradycją to nazwijmy) lubię urozmaicić ten miesiąc. 2 lata temu spontanicznie podjęłam decyzję że rzucam wszystko w pizdziec. Misja „mamo rzucam studia”, „cześć, chciałabym zrezygnować z wynajmu”, „yyy… czy można na chwilę? Chciałabym poinformować że za 2 tygodnie kończę współpracę”, „ej ziomki wylatuję za granicę – kiedy – no zaraz w sumie”.

lot do Glasgow

Lecones

Bilet zabukowany, oszczędności wygołocone. Misja spakuj się w jedną walizkę (ja to chyba za dużo komedii romantycznych się naoglądałam)

(gdzie kobieta w 1 walizkę)

(to sajsens fikszyn bardziej)

(spociłam się jak przy tym jak… kurna no bardziej niż przy Chodakowskiej)

Większość, a właściwie prawie wszystko zostawiłam w Polsce. Ale przecież nie wyjeżdżam na zawsze prawda? Na parę miesięcy czy coś. Pracę ogarnęłam na farcie, bo wypytując osoby które mieszkały w Glasgow, wiecie na zasadzie ktoś/coś? Okazało się że i ktoś i coś i akurat praca szuka człowieka, no to ja bez kręcenia nosem mówię – biere. Bede za 2 tygodnie. I tak romans z gastronomią trwał nadal.

praca w UK
ja to ta w okularach; hehe ludzie się zmieniają – nie no, tam gdzie mop na głowie tam i ja

A co do angielskiego, to przy tym wszystkim językiem przejmowałam się najmniej. Czegoś mnie tam nauczyli w liceum (i trochę na studiach), ale że teoria trochę odbiega od praktyki to było ciekawie (zaliczyłam mnóstwo wtop). No i jeszcze spać gdzieś trzeba, także wzięłam się za poszukiwanie chawiry.

A raczej pokoju.

Poszukiwanie pokoju zagranicą (w UK)

Jako że jeszcze rekinem biznesu nie jestem, a raczej taką płotką co to się uczy jak pływać, gdzie pływać i jak zdobywać – także w różne wpadałam prądy. No i od czegoś zawsze trzeba zacząć – zatem zaczęłam od szukania czegoś skromnego (byleby mieć gdzie spać i fajnie jakby mnie nie okradli – no byłoby miło).

W dzisiejszych czasach (a mówię o latach 2010-2017) jak szukasz czegokolwiek to sprawdzasz internety. Gdy rozglądałam się za jakimś lokum w dostojnej cenie to oczywiście w pierwszej kolejności przejrzałam fejsa (facebooka mam na myśli), a raczej grupy:  rent a room Glasgow, roommate Glasgow itp. itd. oraz – Polacy w Glasgow. (jak tak z ciekawości przejrzycie to znajdziecie Polaków w Paryżu, w Barcelonie czy w Izraelu)

(albo Krejzi Mamuśki w UK – grubo, zwariowane babki!)

W każdym razie! Budżet mój nie pozwalał na wynajęcie apartamentu także poprzestałam na poszukiwaniu po prostu oddzielnego pokoju. Kosztowało mnie to 280 funtów (bez dodatkowych kosztów) co było i tak atrakcyjną ofertą! Otóż nie wiem jak w innych krajach, ale w Wielkiej Brytanii poza prądem/gazem/internetem/dupą jasia opłaca się również podatek mieszkaniowy, który potrafi stanowić ponad 20% czynszu (czyli zajebiście dużo)(ale są tam jakieś ulgi)(ja nie ogarniam zasiłków)

(poza tym hwd HMRC – szyfr dla bystrzaków; tutejsi lubią sobie Polaków podyskryminować)

(potwierdzone info)

(ok starczy tych nawiasów i pobocznych myśli)

(miałam nie hejtować)

zamknij nawias.

I powiem Wam, że trafiłam do… dosyć ciekawej mieszanki. Otóż jak dotąd mieszkałam z młodymi ludźmi, moimi ziomkami. Najpierw z samymi facetami (pierwszy rok studiów, nie pytajcie co się działo), potem wynajęłam z przyjaciółką i spoko ziomeczkiem (pozdro Dyzio), na 3 roku z samymi dziewczynami (myślałam że to będzie misja a tymczasem Marta z Tosią, studentki neurobiopsychologii, okazały się mega inspirującymi osobami w moim życiu), później po 3 latach w Trójmieście wynajmowałam z dziewczyną studiującą w Poznaniu kierunek artystyczny. No i oczywiście nie zapominajmy o krótkim epizodzie w Krakowie i dzieleniu pokoju z koleżanką, która pracowała w Cocomo oraz jakichś tam masażach tajskich (czy cuś) – swoją drogą bardzo pozytywna i zadbana istota! Z większością mam stały kontakt, utrzymane przyjaźnie. 🙂

Jednak! Pierwszy raz miałam zamieszkać z dorosłymi ludźmi. Polakami, którzy prowadzili bądź zaczynali swoją drogę w UK.

życie w uk - początki

początki w UK

życie w Glasgow

***

Nie wiem na ile Was to będzie ciekawiło, ale jest to dosyć dobry obraz przedstawiający emigrację Polaków, którzy niekoniecznie znają dobrze angielski i nie mają w Wielkiej Brytanii wujków, ciotków, kuzynów. Czyli – nieco podwyższony poziom trudności.

***

Moi współlokatorzy na pierwszej chacie w UK

Pan Jaś.

W jednym z pokoi mieszkał (nazwijmy go) Pan Jaś. Pan Jaś miał około 34 lata. Pan Jaś był drobnej postury człowiekiem o skromnym charakterze. Pan Jaś pracował uczciwie, żył bardzo oszczędnie (bardziej niż jesteście to sobie wyobrazić), co to by sobie odkładać każdy ciężko wypracowany w fabryce funt, w której to do późna nosił okna. Wstawał o godzinie 5 wracał po 20 by przeprowadzić rozmowę na skajpie. Z rodziną którą to chciał sprowadzić do Szkocji.

bo tutaj jakoś lżej

Pani Alina

Pani Alina wynajmowała pokój i wynajmowała tak od lat kilku, bo kilka lat była już w UK. Jakoś przez ten czas nie nauczyła się języka angielskiego, bo jakoś tak przetrwała. Ogarnęła jak to w autobus wsiąść, w banku konto założyć i przy rejestracji do ubezpieczenia też jakoś dała radę. I agencje też są polskie, w której to Polaków dużo, a jak nie to sobie jakoś intuicyjnie poradzi. W internecie też jakoś nie siedzi, ale zawsze gdzieś jej tam ktoś włączy, pokaże. I ogólnie jakoś to będzie. Angielskiego się raczej nie planuje nauczyć, ale i do Polski też nie planuje wracać. Ma na oku nowe mieszkanie (pokój?). Ale jest szczęśliwa. Chyba nawet spełniona? Także nie mnie oceniać szczęśliwego człowieka.

Pan Właściciel.

Pan Właściciel był (i jest) pozytywnym człowiekiem ze smykałką do biznesu. Wynajmuje swoje mieszkanie (choć nie do końca powinien, bo jest councilowskie, czyli socjalne), posiada własną firmę (chyba tak to można określić, choć podatku chyba nie płaci) i jeszcze ogarnia benefity (zasiłki mam na myśli). Ogarnia temat, tego mu zarzucić nie można. I kombinuje z powodzeniem. Zapisuje się na zajęcia do collegu, bo jeszcze na tym zyskuje. Jeździ na wakacje do Hiszpanii i fajnie żyje. Przy tym jest bardzo pomocny! (pozdrawiam i dziękuję za wszelkie wskazówki na początku!)

Facet jest trochę po 30stce i normalny człowiek, kobieta, dziewczyna (nie wiem czasem jak siebie nazwać) byłby uprzedzony. NO BO WIECIE. Daleko od domu, zagramanico, facet na miniaturce.

OJ DAM RADĘ

Ale mi zależało na czasie, ja chciałam wyjechać, spróbować, szybko teraz zaraz. Póki to motywacja nie spadnie, póki zapał we krwi się kotłuje, póki matka na psiarnie nie zadzwoniła że córce odwaliło i studia porządne rzuciła.

Wzięłam sobie funtów 550 (a funt stał wtedy po 6 zł!), na okres czasu: miesiąc. (a co potem?!)

Tak wiem, DEBIL. Nie obyło się bez szurania głową po podłodze, bez opłakiwania: „dlaczego ja nie mogę normalnie”, bez roznoszenia CV, bez kombinatorstwa. Ale żyję (choć pogubiłam się kilkukrotnie). Jakoś po ponad miesiącu podniosłam się z ziemi. Wyjścia nie miałam i sama żem se te presje na łeb narzuciła.

padłeś? powstań
oparte na faktach – zdjęcie wykonane przez nieprzypadkowego przechodnia Macieję

A i pewnie są tacy, którzy myślą że ja wyjechałam stricte do faceta, na gotowiec. Toć ja przecie nie mogłam się przyznać przed koleszkie że ja to dla niego, BO JA TO DLA SIEBIE też, rzecz jasna (ale bez wygłupów to serio tak było). No i liznęła ja  wychowania spod znaku bądź kobietą niezależną to wiecie jak jest.

ale no dałam radę (potem z gościem zamieszkaliśmy razem)(w sensie z Marcinem)(i nawet syna teraz mamy)(pozdro Młody jak to przeczytasz za parę lat!)

zakochani w UK

Ponoć UK wkręca

Takie chodzą ploty. Że się fajnie żyje, że lżej. Że eldorado. Ludzie przyjeżdżają na pół roku, zostają na 2 lata. Ludzie przyjeżdżają na miesiąc, a kupują dom.

„- zobaczysz, spodoba Ci się” usłyszałam „jak już tu przyjechałaś to ciężko Ci będzie wyjechać, gdy zaznasz Tego życia”

Uśmiechnęłam się. Nie wyjechałam tu za lepszym życiem. Byłam ciekawa. Byłam zakochana.

„- niekoniecznie” odpowiedziałam

Ciąg dalszy nastąpi…

 

5 myśli na temat “Po 2 latach w UK – początki, hajsy i pierwsza chata

  1. Uwielbiam czytać twojego bloga! Masz styl pisania taki jak lubie, tzn taki przy którym po dwóch zdaniach książki wiem, ze bedzie dobra 😀

  2. Uwielbiam Cie czytac! Jestem ze wszystkim na bieżąco dzięki temu mimo braku kontaktu prywatnego (a szkoda!).
    Pozdrawiam i ściskam i w ogóle:) życzę powodzenia i tak zdrowego (no. Takiego jak zawsze) podejścia do życia 🙂

  3. Pamiętam moje początki, jednak ja przyleciałam do brata więc miałam luz. Choć też mieszkaliśmy z 'ciekawymi’ ludźmi ;D teraz po 7 latach mam męża, anglika, dziecko z podwójnym obywatelstwem i jakoś żyjemy! 🙂 również przyleciałam tu z ciekawości, ale nie podobało mi się, już miałam lecieć do domu do mamusi, a tu psikus, zakochałam się ? i zostałam!

  4. Ej nooo , ja chce dalsza cześć . Kusisz tekstem i nie kończysz ? nigdy nie byłam w UK ale mam tam przyjaciółkę i ona tez chce wrócić do Pl – mieszka tam od czasu gimnazjum w Pl . Coś chyba tam jest takiego ze dużo ludzi nie chce tam zostawać . Ja natomiast (trudne słowo ) mieszkam w de od 6 lat i czuje ze to moje miejsce na ziemi 😉

Dodaj komentarz