Srałam w gacie, taki jest fakt. Jednak w dniu egzaminu udało mi się opanować ten cholerny stres. W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami tym, co mi pomogło.
Stres przed egzaminem na prawo jazdy
Jest chyba nieunikniony. Nie wiedziałam, że można się czymś tak denerwować, dopóki termin egzaminu nie zaczął się gwałtownie zbliżać. Na mój otępiały mózg nie działało nic. Próbowałam się pozytywnie nastrajać, tłumaczyć sobie, że: „przecież jeździłaś, to coś potrafisz”. Na co moje myśli szybko wysyłały ripostę: „no nie za bardzo”.
Cóż, stres wynikał z tego, że czułam się niepewnie i nie do końca wierzyłam w swoje umiejętności – nad czym rzecz jasna musiałam popracować.
Ale do rzeczy, co mi pomogło.
Prawo jazdy a stres – porady:
1. „Wystresowałam się” na amen
Już dwa tygodnie przed egzaminem praktycznym. Tworzyłam jakieś wizje, iluzje na temat tego co mnie czeka (głupota :D), snułam wątpliwości i przeglądałam internety. Stres, jakby nie patrzeć, był moją naturalną reakcją na to, co mnie czeka. W sumie dziwne, jakbym nie miała żadnych obaw.
Jednak w dniu egzaminu mój organizm się spiął, dał na luz. W końcu ile można srać? Może ten przedwczesny stres miał jakiś swój sens? (tak to sobie tłumaczę z perspektywy czasu)
2. Jak wygląda egzamin – zapoznanie
Zapoznałam się z całym schematem egzaminu – tak, by egzaminator nie zaskoczył mnie żadnym pytaniem typu: „jak ma pani na imię”, „czy wzięła pani zapasową pieluchę?”, „proszę wjechać w tamto auto”.
W każdym razie sprawdziłam jak wygląda wyjście na plac, co mam przy sobie mieć, o co mnie poprosi egzaminator, jakie mogę dostać zadania.
3. Dodatkowe godziny przed egzaminem
Są dwie szkoły tej teorii – jedni mówią by oczyścić umysł i się wyspać, a drudzy (w tym ja) by powtórzyć sobie raz jeszcze.
Tak oto wzięłam dodatkowe 2 godziny jazdy przed egzaminem. Poooooooooopełniłam masę błędów, oj masę, ale instruktorka mądrze powiedziała: „teraz napopełniaj błędów, ja Ci przypomnę co trzeba poprawić, tak byś na egzaminie pojechała dobrze” i jakimś cudem na egzaminie nie wymusiłam pierwszeństwa.
Podczas gdy tego samego dnia, niespełna 3h przed, wymusiłam je z pierdyliard razy.
No i kierunkowskaz, zjazdowy – klasyk zapominalski.
Poza tym dodatkowe godziny jazdy w jakimś stopniu wpłynęły na moją pewność siebie.
4. Zmiana instruktora
To była dosyć ciekawa rada, którą dostałam – i dobrze na tym wyszłam. Otóż mój instruktor nauczył mnie bardzo dobrze, jednak… jest również człowiekiem, który może o czymś zapomnieć (np. o nauce ruszania pod górę z ręcznego, co jak się okazało, miałam na egzaminie).
Dodatkowe godziny z innym człowiekiem po mojej lewicy dobrze na mnie wpłynęły. Raz że przyzwyczaiłam się, że może siedzieć tam inna osoba niż ta, z którą spędziłam ostatnie 30 godzin, a dwa to zrobiliśmy zupełnie inne trasy (również m.in. tą, którą miałam na egzaminie).
5. Dobra muzyka przed egzaminem na prawko
No i tu mój ulubiony punkt – muzyka. Załączyłam WiFi, odpaliłam Youtube i odleciałam. Byłam chyba jedyną osobą na sali, która się chichrała pod nosem. Usiadłam plecami do okien z widokiem na plac manewrowy i wpatrywałam się w teledyski.
M.in. Robin Schulz – Sugar
Polecam przesłuchanie całej Playlisty na Prawo Jazdy, którą stworzyłam i uruchomienie wyobraźni. U mnie to wyglądało mniej więcej tak (fragment Instastory z godziny przed egzaminem praktycznym).
[PS. Codzienna dawka wygłupów na moim Instagramie, zapraszam!]
6. Gadanie na głos
Dobra. Tu myślcie o mnie co chcecie, ale ja 45 minut (tyle mniej więcej trwał egzamin) gadałam sama do siebie. „O tu zwolnij, masz ograniczenie”, „Ok, tu muszę ominąć i włączyć kierunkowskaz”, „Dobra, tu jest jednokierunkowa… bla bla bla”. Nawet nie wiecie, jak mi to mruczenie do siebie pomogło. Były to swego rodzaju podpowiedzi. Chociażby jak popełniałam błędy (bo popełniałam) i gdy egzaminator powiedział: „tu Pani popełniła błąd” to zamiast wpadać w panikę prędko myślałam co zrobiłam, aby tego błędu nie powtórzyć.
I to nie jest jakiś mój wymysł – o podpowiadaniu na głos wyczytałam gdzieś w czeluściach internetu, gdy szukałam deski ratunku.
Egzaminator przynajmniej wiedział co mam na myśli i być może czuł się pewniej siedząc obok laika drogowego. Posunę się nawet do tezy, że wcale nie chciał mnie oblać. 😉
7. Drobne szczegóły, które mogą mieć wpływ
– witaminy z rana – co by to lepiej się myślało
– ulubiona czekolada – co by to humor poprawiła
– wygodny ciuch – co by to nie denerwował
– schludny ciuch – co by jednak się prezentował
– skarpetki nie spadające ze stóp – (ważne!) co by to szlag nie trafił
– obecność osoby trzeciej – co by to raźniej było
– powtórka znaków /dzień wcześniej/ – co by to jednak ogarnąć, kto tu jest królem i ma pierwszeństwo
– wyczucie sprzęgła – co by to wiedzieć jak deptać 😀
Wyczytali mnie, głęboki wdech-wydech, „idę”.
Podsumowanie
Nie ma idealnej recepty na stres, zwłaszcza przed prawkiem. Niestety rady pod tytułem: „uwierz w siebie” czy „bądź pewniejsza” za bardzo w moim przypadku się nie sprawdziły. Musiałam podjąć jakieś kroki, wpłynąć na siebie, by rzeczywiście poczuć się lepiej w tym dniu.
Także – jeżeli jesteś przed egzaminem – to pewnie masz powyżej 18 lat. Prawdopodobnie znasz się dosyć dobrze i wiesz co może poprawić Twój nastrój, podwyższyć samoocenę i zmniejszyć stres. W moim przypadku były to punkty powyżej, a przede wszystkim – muzyka. A w Twoim?
***
Życzę powodzenia wszystkim zdającym!
Mam nadzieję, że post się komuś przyda. 🙂
Pssst. A to mój instruktor!
Bardzo wymagający jak widać.
Zajumałam mu autko do torebki, „na szczęście”.
Buziaki,
Angie
A ja się nie stresowałam, bo miałam zrezygnować z pierwszego terminu. Byłam chora, straciłam głos i myślałam o kurowaniu się. Okazało się, że nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie, więc stwierdziłam, że wyrwę się na godzinkę. Wsiadłam do auta i to była moja najlepsza jazda! Poszłam na luzie, bez ogromnych oczekiwań. Niestety dziś nie przepadam za jazdą samochodem – koszmarnie się stresuję 🙁
U mnie też im dłużej trwało czekanie to się tylko coraz bardziej stresowała, w efekcie czego oblałam, za drugim razem byłam jedna z pierwszych osób i o wiele lepiej mi poszło w efekcie czego zdałam 🙂
Ja się stresowałem jak zaczynałem jeździć samemu po ulicach, na szczęście samochodu musiałem używać na co dzień, dzięki czemu udało się sprawnie przyzwyczaić i z każdym kolejnym przejazdem czuć się pewniej.