Wzdycham głośno. Ja pierdziele, nawet nie wiem co napisać, ale może jak to z siebie wykrztuszę to będzie mi lżej. Może jak już przetrwam (o ile) to wrócę do tego wpisu z dumą w kieszeni i ze łzami w oczach. Oby.
„Pozostańmy w otwartości”
powiedziała terapeutka
„Jeżeli będzie Pani czuła wyraźne spadki nastrojów, proszę mnie informować. (…) Kryzys jest wpisany w terapie (…). Nie chcemy jednak Pani rozłożyć całkowicie, ma Pani intensywne życie, jest Pani mamą dwójki malutkich dzieci”.
No tak. Przytakuję. No tak. Jestem. Faktycznie jest to intensywne życie. Jest intensywnie. Terapia jest intensywna, zwłaszcza dla głowy.
Jak już wspomniałam, jest to moje drugie podejście do terapii. Przy pierwszym padłam w końcu, wysłałam SMSa terapeutce, że mam problemy finansowe i że przepraszam. Wiem że tak się nie robi, wiedziałam o tym doskonale i stresowało mnie to cholernie, bo umawiałyśmy się, że jak będę chciała terapię zakończyć to przegadamy to na „ostatnim spotkaniu”. Ale ja wymiękłam.
Drugie podejście… Moja terapeutka o tym wie. W ogóle jakoś tak udało mi się otworzyć. Właściwie to byłam przekonana, że teraz będzie już z górki. Najgorsze było na poprzedniej, teraz tylko dogadamy pewne szczegóły i rozwinę swoje skrzydła jak feniks. Taki był plan.
tymczasem nie wiem czy przetrwam
Podważam sens terapii, zastanawiam się czy warto, a może same leki mi wystarczą? Przecież było całkiem nieźle. Mówię, mówię terapeutce, że spodziewałam się, że będzie lżej, że może omińmy pewne tematy, nie otwierajmy puszki pandory.
Tu już właściwie mogę zacząć odliczać do trzech i w moich oczach pojawią się łzy. Znowu wróciłam na pole bitwy. Znowu jestem tą waleczną wersją siebie, która z całej siły stara się odeprzeć cały ten żal, smutek, złość. To walka na noże, krwiożercza, zewsząd się rzucają, a ja walczę jak mogę, ile sił. Próbuję się utrzymać, bronić.
Nie chcę tego, chcę już stąd wyjść, chce już się śmiać. Nie wiem czy chcę tu być.
Ale przecież robię to po to, aby się uwolnić.
Uwolnisz się, proszę.
Bądź silna
*** zapytać się terapeutki: jak mam to przetrwać? jak przetrwać terapię?