przygotowanie do porodu

Przygotowanie do porodu – od czego zaczęłam (cz. 1)

Zostały mi niecałe 4 tygodnie do porodu i sporo energii zaczęłam poświęcać na przygotowania. Poszerzam wiedzę, szukam informacji i układam sobie to wszystko w głowie. Jak poradzić sobie ze strachem? Jak najlepiej przygotować się do tego przełomowego momentu w życiu matki i dziecka? Wpisem tym rozpoczynam pewną serię, drogę którą będę się z Wami dzielić.

Naturalnie czy cesarka?

Tydzień temu byłam na wizycie u swojego ginekologa i tak dosyć niepewnie (muszę nad tym popracować) zapytałam o poród. Jestem w drugiej ciąży, pierwsza zakończyła się cesarką ze względu na zagrożenie życia (sepsa) i w związku z tym słyszałam o prawie wyboru.

Ponoć mogę wybrać. Szczerze? Kompletnie się na tym nie znam. Wcześniej ucinałam krótkie rozmowy z koleżankami, które po pierwszej cesarce drugą traktowały jako oczywistą oczywistość. Zapytałam o to ginekologa, który stwierdził, że jeżeli nie ma medycznych wskazań to można rodzić naturalnie.

Choć wiecie jak jest. Mamy XXI wiek i na dobrą sprawę idzie „załatwić” sobie cesarkę. Nie oceniam tego, to jest indywidualna decyzja każdej kobiety. Jesteśmy dorosłe, mamy swoje obawy, mamy swoje przeczucia i świadomość konsekwencji. Staram się zatem kompletnie nie wnikać w cudze opinie, koncentrując się w tym przypadku na sobie jako jednostce i historii, którą ja będę tworzyć.

przygotowanie do porodu

– Może spróbujesz naturalnie? – zapytał doktor.

Właściwie…

Prawda jest taka, że ja jako Angelina boję się cesarki. Możliwe że bardziej niż porodu naturalnego. Czemu – zapytacie. Nie wiem, to chyba wina mojej wyobraźni. Nie wiem czy dam radę przyjść tak oficjalnie na ustaloną datę i godzinę do szpitala. Wszak to jest jednak operacja. W tej kwestii moja głowa płata mi figla.

Okej, a co z tym naturalnym? Wyciszam się. W mojej duszy następuje pauza. Też się boję, to logiczne, ale w tym całym strachu jest odrobina ekscytacji, a ja przecież lubię życie pełne wrażeń.

Właściwie…

Na mojej twarzy maluje się niepewność. W głębi duszy dostrzegam odpowiedź, której jednak nie wypowiadam na głos. Jeszcze nie jestem gotowa.

Może faktycznie spróbuję.

Wizyta przebiega pomyślnie. Mała dobrze się rozwija, wszystkie wyniki są w porządku.

Wracam do domu trochę zadumana. To chyba najwyższy czas aby zacząć przygotowania. Ktoś powie, że mogłam już wcześniej o tym pomyśleć, zapisać się do szkoły rodzenia, ale prawda jest taka, że po prostu nie byłam na to gotowa. Inaczej czuję się teraz, gdy mój brzuszek jest już większy, mam problem ze schylaniem się i kilkukrotnie budzę się w nocy. Chcę urodzić bardziej.

Uważam że nie bez powodu ciąża trwa 9 miesięcy. Raz że rozwija się w nas życie to dwa, my również się rozwijamy. Brniemy przez te wszystkie emocje, szarpiemy się trochę z hormonami, próbujemy odnaleźć swoją drogę.

Dobra.

Stanęłam w drzwiach, spojrzałam w lustro. Podejmuję to wyzwanie. Czas zacząć przygotowania.

strach przed porodem

Od czego zaczynam przygotowania do porodu?

Jak już wspomniałam, przygotowania do porodu podzielę na kilka wpisów, dlatego że jest to swego rodzaju droga, którą będę pokonywać. A chcę ją przejść spokojnie, z przystankami na przemyślenia, porządkując w głowie informacje i szukając najlepszej opcji dla siebie i dziecka.

Pierwszy krok – otoczenie się ludźmi z dobrą energią

Jest to uważam bardzo ważny punkt. Swoją drogę rozpoczynam z wpisem na blogu u Cammy (jak przygotowywała się psychicznie do porodu), kobiety o naprawdę pięknej duszy. Jej słowa mocno do mnie trafiły i wprawiły w pozytywny nastrój. Naprawdę jakaś część mnie uwierzyła, że może i ja dam radę.

Dzięki niej zapisałam się również do grupy Błękitny Poród na facebooku, gdzie ukradkiem spoglądam na wypowiedzi innych kobiet. Tych które mają ten ważny dzień za sobą, ale i tych, które również jak ja, pragną się do niego przygotować. Ogrom wsparcia, ciepła i takiej dojrzałości emocjonalnej – to jest to co znalazłam w tej grupie.

Odnośnie osób, które mogą mieć na mnie średni wpływ, wypowiedzi które w jakiś sposób mnie stresują – ukrywam je, odznaczam się, zaznaczam opcje aby czegoś/kogoś nie widzieć. Po prostu, jakbym zamknęła oczy, zatkała uszy, odeszła do innego pomieszczenia. Moją energię zamierzam poświęcić przede wszystkim na pracę nad sobą, a nie dyskusje często prowadzące donikąd.

Drugi krok – wybór szpitala

Idę tu za głosem serca. Wprawdzie próbowałam węszyć po forach w poszukiwaniu opinii, ale od tego można nabawić się guza i to solidnego. Gdybym miała brać do siebie te wszystkie słowa to wyszłoby na to, że najlepiej jest urodzić w lesie, wśród wilków, które jak się okazuje – mają w sobie więcej empatii.

Dlatego raz jeszcze – idę za głosem serca. Wybieram szpital, sprawdzam na stronie internetowej informacje odnośnie porodu. Trafiam na pliki które dotyczą przyszłych mam – co należy ze sobą mieć, z kim można się skontaktować, jak wygląda przebieg porodu.

Chyba dobrze trafiłam.

Jednak niezależnie od tego, do jakiej placówki trafię, chcę być obyta w wiedzę. Wspominam tutaj moje przygotowania do egzaminu na prawo jazdy (pisałam o tym tutaj) i fakt, że zapoznanie się z całą procedurą dodało mi ogromnej pewności siebie. Krok po kroku jak będzie wyglądała cała akcja.

(tutaj czeka mnie sporo wiedzy do przyswojenia – etapy porodu, jak oddychać, jak postępować, jakie znieczulenia itp. – o tym pewnie będzie w kolejnych wpisach)

Nieodłączny element – śmiech i relaks

Pokonując te dwa pierwsze, stosunkowo proste kroki, otworzyłam się na kolejne. Zaczęłam wertować internet w poszukiwaniu informacji, spisywać pojęcia których nie znam, o które chce zapytać lekarza. Przybrałam podejście zadaniowca – tak jakbym szykowała się do egzaminu. Najzwyczajniej w świecie sporządzam notatki.

I jak przy każdej nauce – należy robić pauzę na relaks, na zabawę. Poza tym nie byłabym sobą, gdybym w to wszystko nie włączyła śmiechu (najczęściej nagrywając instastory – zapraszam na mojego instagrama).

Poza tym… powiadają że najlepszym lekarstwem jest śmiech i że śmiech to zdrowie. Coś w tym ewidentnie jest, bo za każdym razem jak się wygłupiam to czuję jakbym zażyła całkiem niezłe i szybkie w swoim działaniu znieczulenie. 😉

fragment Instastory – whysomom

Moje nastawienie na ten moment – 36 tydzień

Moje nastawienie to coś, nad czym aktualnie pracuję. Idzie mi coraz lepiej. Jestem w trakcie poszukiwań. Stoję na środku drogi, której celem jest dobry poród. Najlepsze co mogę zrobić dla samej siebie to po prostu dobrze się przygotować i to też zamierzam zrobić. Potraktować to jako sprawdzian, wyzwanie a nie traumatyczne doświadczenie.

W kolejnych wpisach opiszę Wam moje dalsze kroki na tej wyboistej drodze. 🙂

jak się przygotować do porodu

Buziaki,
Angie

Dodaj komentarz